Duch Jehanne d'Arc

 

 

“Śmierć jest tylko przejściem; jako Joan byłam zagubiona, bardzo zagubiona. (Teraz już przez łzy:) Przyszłam, żeby nauczać o ‘wewnętrznych głosach.’ Mylił się nawet Kościół. Oni nie rozumieli. Uczyli ludzi szukać i sławić inne idole, a to było niewłaściwe. (Smutno:) I zawiodłam, zawiodłam; byłam tak zagubiona; nie wiedziałam. (Potrząsając głową i płacząc:) Kazali mi podpisać coś, co zaprzeczało Wewnętrznemu Bogu i było to niewłaściwe. Podpisałam i zaraz poczułam, że zdradziłam Boga. Miałam wybór, miałam wybór. Bałam się tego Ognia. Bałam się spalenia. Niczego innego się nie bałam, ale być spaloną to co innego; to nie było z Ziemi; to było coś innego. Pogubiłam się na krótko (westchnienie). Gdy przeszłam na drugą stronę, nie poszłam dalej – utknęłam; utknęłam i byłam zagubiona i bardzo nieszczęśliwa. Ale aniołowie mieli Światło i potem przyszli po mnie i wtedy poczułam się dobrze. Ale musiałam znowu wrócić. A było to wtedy, gdy przyszłam ponownie jako Zakonnica we Francji (proszę zajrzeć do artykułu o Mont St. Michel, który ukaże się później), aby znów mówić o Bogu W Sercu. Ale byłam młoda i znów się pogubiłam. Sądzę, że tak właśnie wielu ludzi ogarnia strach i gubią się...”

 

 

Tak mówiła Jehanne, gdy przejawiła swojego ducha w moim ciele i zwróciła się do naszej grupy. Jej łagodny kobiecy głos miał tonację władczą i wyzywająca. Działo się to w 1990 r., gdy grupa trzech kobiet co tydzień spotykała się w małym gronie i uczyła się. Nasze doświadczenia były nadzwyczajne i nie pozostawiające żadnych wątpliwości, że jakiś nauczyciel z innych światów uczył nas i wprowadzał w sztukę duchowego medium przekazując jednocześnie wiedzę o innych światach i wspomnienia wielu przeszłych żyć.

‘Moje głosy’ poprosiły mnie, abym napisała o swoich doświadczeniach z Jehanne d'Arc tak jak je przeżyłam. Teraz zebrałam wszystkie naukowe materiały o niej, które gromadziłam przez wiele lat. Sama jestem zdumiona, że jest tego aż tak dużo, a niektóre notatki sięgają roku 1982. Duch uczy w zawiły sposób – nie poprzez myślenie liniowe, lecz niejako boczne. Od czasu do czasu, niekiedy na przestrzeni lat, otrzymuje się informacje o tym, że ‘coś’ pasuje do ‘czegoś’, a inne ‘coś’ do innego ‘czegoś’, aż w końcu ukazuje się piękny wielowątkowy obraz zrozumienia.

Mam walizkę pełną materiałów: nagrane taśmy audio i zapisy tekstowe zebrane według dat w pliki i spięte sprężynkami w zeszyty. Jest tu książka West of Saint Joan of Arc (Na zachód od Św. Joanny d’Arc) napisana przez Vita Sackville, którą mój mąż John i ja posługiwaliśmy się, idąc za pewnymi podpowiedziami, gdy ‘góra’ poleciła nam wyjechać w podróż do Francji w 1991 r., aby pójść jej śladami. Mamy też broszury dla turystów, wideo i notatki z wielu spontanicznych wspomnień obudzonych podczas naszej podróży – wszystko w tej walizce.

 

Katedra w Rheims

 

Kiedy z mężem podróżowaliśmy po Europie idąc po śladach Św. Joanny d’Arc, w drodze do Katedry w Rheims (wymawiane Rans) zalałam się łzami przypominając sobie jak duch przejął ją i poprowadził na koniu wprost do katedry. Jehanne bała się, że jej koń zrobi kupę na uświęconą podłogę. To tutaj koronowany był dauphin (delfin, najstarszy syn króla Francji). Kolejnym odwiedzanym miejscem był zamek, w którym znajdowała się Wieża, w której przetrzymywano ją jako jeńca. Próbując stamtąd uciec, spadła z dużej wysokości, ale przeżyła dzięki interwencji aniołów. Pamiętam, że była oburzona, że w historii zapisano jakoby próbowała popełnić samobójstwo. Dalej był mały kościół w Fierbois, gdzie znaleziono święty miecz. Drzwi do kościoła były zamknięte, ale John, mój mąż, znalazł miejscowego duchownego, który otworzył dla mnie drzwi.

 

Kościół Św. Katarzyny w Fierbois

 

Siedziałam w nim sama dość długo, rozmyślając jak Jehanne otrzymała wiadomość od swoich głosów, że miecz znajduje się za ołtarzem. Jej koniuszy odszukał go i przyniósł jej. W innym miejscu, gdy zobaczyłam miejsce, gdzie napisała swoje imię, zapłakałam, bo ogarnęło mnie przytłaczające uczucie, że zawiodłam.

 

 

W Chinon znalazłam drogę w górę do Zamku, w którym Jehanne po raz pierwszy spotkała się z dauphinem. Wspomniałam Johnowi, że znam tę drogę. Później dowiedziałam się, że tę brukowaną drogę nazwano imieniem Jehanne d'Arc.

 

Zamek w Chinon

 

Odwiedziliśmy Doremy, które bardzo przypominało wiejskie tereny południowych wyżyn w Nowej Południowej Walii (Australia), gdzie teraz mieszkamy. To tutaj Jehanne mieszkała w dzieciństwie. Miejsce wciąż wyglądało tak samo jak ponad 500 lat temu, z wyjątkiem tego, że teraz stała tu duża bazylika wybudowana na jej cześć. Tym razem to John był głęboko poruszony patrząc na większe niż w naturze obrazy rozdziałów z jej życia. Zwykł żartować, że to on spalił mnie na stosie w tamtym życiu i zawsze mówił, że był księciem Burgundii, a swojego nauczyciela w szkole zadziwił opisując księcia w szczegółach.

 

 

 

Och! A będąc w Rouen odwiedziliśmy współczesny kościół przy miejscu, gdzie spalono ją na stosie. Poszłam wpisać się do księgi gości i jako ostatni wpis zobaczyłam ‘pajęczaste bazgroły’ imienia Helen i nic więcej. Po prostu wiedziałam, że właśnie napisał to duch mojej przyjaciółki Helen. Nasz mentor powiedział, że do Francji pojedziemy wszyscy – oczywiście, miał na myśli to, że niektórzy z nas będą tam duchem.

 

Wnętrze Bazyliki w Doremy ze
scenami z życia Jehanne

 

W 2002 r. z internetu pobrałam The Trial of Jeanne D'Arc - Translated into English from the Original Latin and French Documents by W.P. Barrett - with an essay on her trial and Dramatis Personae (Proces Joanny d’Arc – Tłumaczenie na angielski z łacińskiego oryginału oraz dokumentów w języku francuskim wykonane przez W.P. Barretta, wraz z esejem o jej procesie oraz Osoby dramatu). Tłumaczenie wykonano w roku 1932, roku, w którym urodziło się to ciało.

Inny materiał pobrany z internetu to Personal Recollections of Joan of Arc. (Osobiste wspomnienia Joanny d’Arc) Marka Twaina. Jest to fikcja literacka, dzieło Samuela Langhorne Clemensa (tj. Marka Twaina). Autorski pseudonim Sieur Louis de Conte (SLC) pochodzi od Samuela Langhorne Clemensa (inicjały SLC). Sama Joanna d’Arc była analfabetką, dlatego potrzebowała giermka i sekretarza. Sądzę, że jego imię to Louis, a francuskie słowo conte oznacza historię. Stąd taki pseudonim przyjęty dla tej opowieści przez Clemensa.

 

 

Pewnego wieczora jedliśmy kolację z naszym przyjacielem, hipnoterapeutą Peterem, gdy nagle zobaczyłam go z nałożonym duchem z jego przeszłego życia. Spytałam go: “Czy ktoś ci kiedykolwiek mówił, że w poprzednim życiu byłeś Markiem Twainem?” Peter nawet teraz jest do niego podobny. W tamtym czasie jeździł tam i z powrotem do USA, podróżował po Mississippi przeżywając wiele rzeczy podobnych do tych z życia Marka Twaina. Mark Twain napisał fikcyjną opowieść o giermku i sekretarzu Jehanne, ale wolę myśleć, że pamiętam Petera jako giermka i sekretarza Jehanne. Czytanie dobrze opartej na faktach pracy Marka Twaina o procesie i pośmiertnej rehabilitacji Jehanne stanowiło wielką pociechę dla Ducha Jehanne. To dlatego rozpoznałam Petera z wcześniejszego spotkania, gdy wygłaszał wykład o reinkarnacji na Uniwersytecie Sydneyskim.

Od początku mojego przebudzenia przez ducha z głębokiego snu, słyszałam pełen autorytetu męski głos każący mi wstać ‘trzy razy.’ Głos powiedział, abym poszła z powrotem do łóżka, ale też że będę budzona od czasu do czasu i uczona wielu rzeczy oraz że będę otrzymywać przesłania. Było to ‘wezwanie od Boga,’ gdyż wewnętrznie zobaczyłam długą białą rękę z jeszcze dłuższym białym palcem wskazującym na mnie i usłyszałam słowa: “Zostałaś wybrana.” Było to w roku 1982.

Pierwsza wiadomość, jaką po tym otrzymałam brzmiała: “W innym życiu byłaś Joanną d’Arc.” Odpowiedziałam: “Nie wygłupiaj się, odejdź.” Wtedy wiedziałam o niej niewiele więcej niż to, że była wojowniczką i że została spalona na stosie we Francji. Mimo mojego wypierania się, duch przez lata uparcie przynosił mi wspomnienia wskazujące, że ona rzeczywiście była częścią mnie.

Wszystkie różne osobowości z przeszłych żyć człowieka są zachowywane w jego pamięci duszy czy wyższej wibracji nadduszy. Są to różne osoby, ale to jak myślą, czują oraz wiele ich cech charakterystycznych przenika do obecnego życia. Stwarza to okazję do uwolnienia i uleczenia wszelkich emocji, które wcześniej nie znalazły ujścia. Z tych wcześniejszych żyć mogą być też odziedziczone silne pozytywne i negatywne uzdolnienia twórcze. Jehanne przyszła na ziemię ze szczególnie silną wibracją ku wypełnieniu specjalnej misji. Często uzyskiwała pomoc z anielskiego królestwa i w tamtym życiu miała dar wewnętrznego słyszenia głosów z eteru. Aniołowie często przejmowali jej fizyczne ciało, aby pomóc jej w osiągnięciu tego, o co została poproszona – jechać na koniu, mówić zuchwale. Ich pomoc przyszła też w czasie jej niebezpiecznego spadku z wysokiej wieży.

Jehanne jako dziecko była oddana Bogu. Zawsze się modliła. Była prostą, niewykształconą wiejską dziewczyną, która kochała swoich rodziców i rodzeństwo. Coś gorącego, co gotowało się na ogniu w kuchni, przypadkowo wylało się na jej bark i klatkę piersiową. Po zagojeniu się poparzenia pozostały brzydkie blizny. Z powodu tego oszpecenia postanowiła nie wychodzić za mąż.

Wiele napisano o Jehanne. To, o co zostałam poproszona, aby opowiedzieć, jest moim doświadczeniem, aczkolwiek również poznałam, i poprzez nią przypomniałam sobie, jej zapisaną historię.

 

Zamek Rouen. W tej wielkiej wieży znajdowały się lochy i narzędzia tortur.
Tradycja głosi, że Jehanne wyskoczyła z drugiej wieży po prawej stronie
.

 

W 2001 r. na mojej nodze utworzył się brzydki guz, którego duch nazwał ’canker’ (rak). Trzeba było leczyć go u specjalisty. Chciałam dowiedzieć się od ducha, co go spowodowało. Podpowiedziano mi, abym się położyła na łóżku, a gdy to zrobiłam, przyszła pamięć pobytu w ciemnym zimnym lochu. Zobaczyłam niewyraźnie mężczyzn pochylających się nade mną. Jeden na głowie miał prostą koronę. Znajdowałam się skrępowana na podłodze z ciężkimi metalowymi łańcuchami wokół stóp na kostkach, które obcierały mi skórę powodując powstawanie ran. Tyle przyszło do pamięci tego fizycznego ciała. Jehanne była rozstrojona upokorzeniem polegającym na konieczności proszenia strażników więziennych o odpięcie łańcuchów, aby móc przejść do innego małego pomieszczenia w celu załatwienia się. Oczywiście, ciągle była też poddawana naciskom psychicznym i wystawiana na próby podczas codziennych przesłuchań.

Tak się złożyło, że Gerry, mój przyjaciel Aborygen przyszedł do mnie w odwiedziny i pomógł mi w leczeniu. Tak musiało się stać, gdyż obojgu nam przyszło wspomnienie tego, że w tamtym życiu był on jednym z angielskich żołnierzy, który pilnował uwięzionej Jehanne. To on przywiązał ją do stosu i podpalił go. Ale też to on wykonał prosty drewniany krzyż i dał komuś do trzymania przed nią, aby mogła się na nim skupić, gdy była żywcem palona na stosie.

 

Strażnik więzienny trzyma uniesiony krzyż, aby Joan go widziała podczas spalania

 

Mój mąż wspomniał nieznanemu mi wspólnikowi w interesach, że ‘Val ma raka na nodze.’ Któregoś ranka spotkała mnie miła niespodzianka, gdy po otwarciu drzwi naszego domu znalazłam 16 białych lilii dostarczonych dla mnie z notką ‘wydobrzej szybko.’ Tego współpracownika Johna spotkałam w Melbourne i szczególnie polubiłam go. Nawet krótko porozmawialiśmy o reinkarnacji i o tym jak przeszłość może wpłynąć na zdrowie w obecnym życiu. Ja też prosiłam o uzdrowienie na odległość jego żony. Kiedy więc zwróciłam się do wnętrza – tak, zgadliście – okazało się, że tak musiało być, gdyż w życiu Jehanne on był jej bratem. Przebywał przy niej w czasie jej kampanii, gdy chodziła w zbroi i nosiła biały proporzec, na którym były lilie.

Jakże właściwe były lilie, które są narodowym kwiatem Francji. A zgodnie z numerologią moje imię w tym życiu jest podwójną 8-ką, a także podwójną ósemkę, czyli 16, stanowi data moich urodzin. Liczby ciągle dostaję od ducha jako ‘znaki.’ Kiedy się urodziłam, mój ojciec zarejestrował moje imię w pisowni francuskiej: Valérie.

Tamte kwiaty zaniosłam wprost do biura Johna, aby mu pokazać. Kiedy tam weszłam, zamarłam – dosłownie – gdyż na jego biurkowym kalendarzu zauważyłam datę: 30 maja.

 

Kościół zbudowany obok miejsca, gdzie spalono Jehanne;
na pierwszym planie w otoczeniu kwiatów
stoi tablica zaznaczające położenie stosu.

 

30 maja 1431 r. to data spalenia żywcem na stosie w Rouen Jehanne d’Arc. Zaczęłam się trząść – było to dokładnie 570 lat temu. Po prostu wiedziałam już, że w nocy przeżyję więcej wspomnień.

Tej nocy rzucałam się i przewracałam w łóżku, budząc się i zapadając w przytomny sen. Wszystko było bardzo realistyczne. Widziałam i czułam siebie skrępowaną, z rękami związanymi z tyłu, na stosie i buchający ogień, który zbliżał się bardzo szybko do mnie. Pamiętam swój powtarzający się krzyk do Jezusa. Głos brzmiał tylko w mojej głowie. Widziałam prosty drewniany krzyż trzymany przede mną. Gdy wiedziałam, że Jehanne już umarła, nie mogłam odejść. Byli ze mną Archanioł Michał, Święta Katarzyna i Święta Małgorzata i prosili mnie, abym została przy ciele.

 

Le Bucher; miejsce, gdzie Jehanne została spalona na stosie

 

Byli przy mnie, aby dodać mi siły w duchu. Wchodząc i wychodząc ze stanu pamięci, widziałam jak moje ciało stopniowo zamienia się w czarą masę. Kaci Jehanne niepokoili się, gdyż nie mogli spalić jej serca – skrystalizowało się i nie dało się go spalić. Tego właśnie chcieli aniołowie; chcieli u sędziów procesu zasiać niepokój o to, że zniszczyli pobożną osobę, a nie czarownicę. Kaci byli bardzo przestraszeni. Zaraz jak ciało uległo spopieleniu, szybko zebrali resztki wraz ze skrystalizowanym sercem i zrzucili z mostu do wody. Dopiero wtedy poczułam, że duch Jehanne odszedł i był wolny – dotąd był przywiązany do tego, co zostało z ciała.

 

Jehanne d'Arc podczas bitwy w Patay.
Miecz znajduje się w pochwie.

 

Innym razem pokazano mi, że Jehanne pozostawała przez jakiś czas w Astralu z powodu pomieszania. Ale faktycznie, ona wiele się też nauczyła o tym wymiarze, co pomaga mi w tym życiu, gdy wspieram ludzi w wyzwalaniu się od demonów lub duchów uwięzionych w astralu. Gdy 9 lat później zmarł jej ojciec Jacques, zabrał ze sobą jej ducha z powrotem do Świata Światła. Później spotkałam tego człowieka. Mieszka w Melbourne i mówi po francusku. Mamy dla siebie wiele ciepła i wzajemnego szacunku, pamiętając, że był ojcem Jehanne.

W tym miejscu wspomnę jeszcze o innym człowieku, który pomógł mi napisać książkę i podstępem zmusił mnie do podpisania umowy. Było to ponowne odegranie oszukania Jehanne, że będzie uwolniona z więzienia, jeśli podpisze dokument stwierdzający, że jej głosy nie pochodziły od Boga. Okazało się, że ten człowiek w przeszłym życiu był Pierre Cauchonem, biskupem z Beauvais, który chciał, by Jehanne skazano jako czarownicę. Chociaż nie była to dla mnie taka sama historia, w grę wchodziły takie same emocje i naprawdę czułam się tak jakbym była spalana. Jemu zostało to wybaczone, a ja miałam nadzieję, że to było ostatnie tego rodzaju zdarzenie powiązane z owym przeszłym życiem.

 

Jehanne obala oskarżenia biskupa Cauchon na swoim procesie

 

Niestety, nie. Teraz wyszło na to, że w tym życiu mam Misję: mam opowiedzieć prawdziwą historię Jehanne. Moje głosy powiedziały mi, że Jehanne wcale nie zawiodła. Wszystko miało się właśnie tak zdarzyć, gdyż był “Wyższy Plan.” Bodziec do napisania o niej przyszedł dokładnie 580 lat później. Teraz jest 30 maja 2009 r.

Mniej więcej 18 miesięcy temu, będąc w szpitalu, miałam przeżycie bliskie śmierci (ponownie!). Moje serce zatrzymało się wskutek ostrej reakcji na penicylinę. Wiedziałam, że mam możliwość odejścia, gdyż bardzo źle się czułam i byłam nieszczęśliwa, lub mogłam pozostać i kontynuować moją misję. Wybrałam pozostanie.

To także było ponowne odegranie zdarzenia z życia Jehanne. Kiedy była uwięziona, tak poważnie rozchorowała się, że jej głosy powiedziały, że jeśli chce, może odejść, albo może zostać i dokończyć swoją misję. Zdecydowała się pozostać. Wyparła się fałszywego przyznania, że głosy nie pochodziły od Boga.. A wiedziała, że postępując w ten sposób, skazuje się na spalenie żywcem... Odważna dziewczyna!

 

Dom Walezjuszy

Otrzymałam impuls, by pomyśleć o Królewskim Domu Walezjuszy (Valois) we Francji, w szczególności o księciu Orleanu. Niekiedy o Jehanne myślę jako Jehanne z Orleanu, co często przychodziło mi do głowy chociaż ona pochodziła z Lorraine. Natchnęła ona zniechęconych francuskich żołnierzy i zmusiła Anglików do odstąpienia od oblężenia Orleanu. Dzięki temu zwycięstwu stała się znana jako Dziewica z Orleanu (Maid of Orleans). Preferowała nosić proporzec zamiast miecza i twierdziła, że nigdy nie zabiła nikogo.

Z jakiegoś powodu duch chciał, abym zajęła się sprawą urodzenia Jehanne.

Zostałam zachęcona, aby przez ostatni tydzień badać dauphina, Karola VII (Charlesa VII) z domu Walezjuszy. Po koronacji w Rheims znany był jako Zwycięzca albo Ten-któremu-dobrze-służą. Urodził się 22 lutego 1403 r. w Paryżu, a zmarł 22 lipca 1461 r. Jehanne otrzymała wiadomość od Archanioła Michała, aby “Wyzwoliła Francję i przywróciła dauphina na tron.” Po jej zwycięskiej kampanii przeciwko Anglikom była obecna na jego koronacji w 1429 r. w Katedrze w Rheims.

Coś mnie popychało do kontynuacji badania ‘urodzin.’

 

Dauphin Karol VII

 

Ojcem dauphina był Karol VI (Charles VI), którego nazywano Kochany a także Szalony. Urodził się 3 grudnia 1368 r. w Paryżu a zmarł 21 października 1422 r. (w wieku 53 lat). Na króla Francji został ukoronowany w roku 1380 w wieku 11 lat. W 1385 r. ożenił się w wieku 16 lat z Isabeau z Bawarii, która miała wtedy zaledwie 15 lat. Isabeau urodziła 12 dzieci, z których wiele żyło niezbyt długo. Dopiero przedostatnie dziecko, chłopiec, mogło pretendować do tronu Francji. Był to Karol VII, dauphin, ale nie został koronowany aż do 7 roku po śmierci Karola VI.

I właśnie w tych siedmiu latach Jehanne otrzymała polecenie od swoich głosów, aby zakończyła wojnę stuletnią. Dlaczego jednak w planach Jehanne znajdowały się te wysoko urodzone osoby z rodów królewskich, podczas gdy ona była zwykłą wiejską dziewczyną, chłopką, która twierdziła, że słyszy głosy od Boga? Wszak za nią musiały kryć się wielkie pieniądze włożone na stworzenie wojska, co wymagało koni, mundurów, żywności i schronienia, choćby w postaci jakichś namiotów. Czy była w tym jakaś tajemnica?

Dostałam impuls by ponownie zbadać księcia Orleanu z domu Walezjuszy i odkryłam, że urodził się 13 marca 1372 r. jako Louis I z Walezjuszy (miał mnóstwo innych tytułów). Był on młodszym bratem Karola VI, króla Francji.

“Louis odgrywał ważną polityczną rolę podczas wojny stuletniej. Wraz z pogłębianiem się choroby umysłowej swojego starszego brata Karola Szalonego (który cierpiał na schizofrenię, porfirię lub zaburzenie dwubiegunowe), Louis spierał się z Janem Nieustraszonym, księciem Burgundii o regencję (rządy zastępcze) i opiekę nad królewskimi dziećmi. Wrogość między nimi stała się sprawą publiczną i stanowiła źródło niepokojów w już targanej konfliktami Francji. Luis miał przewagę już na starcie, gdyż był bratem, a nie pierwszym kuzynem króla, ale swoim charakterem i pogłoskami o romansie z królową Isabeau bardzo naraził się społeczeństwu. Przez kolejne lata dzieci Karola VI były kolejno porywane i odbierane przez obie strony, do czasu aż księciu Burgundii udało się załatwić, drogą królewskiego dekretu, stanowisko opiekuna dauphina i regenta Francji.

Luis jednak nie poddawał się i podejmował wszelkie wysiłki sabotowania rządów Jana, włącznie z roztrwonieniem pieniędzy zebranych na pomoc Calais okupowanego przez Anglików. Po tym wydarzeniu Jan i Louis otwarcie wystąpili przeciwko sobie i tylko interwencja Jana z Walezjuszy, księcia Berry i wujka obu przeciwników zapobiegła wojnie. 30 listopada 1407 r. przed sądem Francji złożyli uroczyste przyrzeczenie o pojednaniu. Jednak już trzy dni później Louis został brutalnie zabity na ulicach Paryża, kiedy to uzbrojeni ludzie pod rozkazami Jana Nieustraszonego zaatakowali go, gdy wsiadał na konia. Dosłownie poobcinali mu ręce, czyniąc go bezbronnym.


Zamordowanie Louisa zapoczątkowało krwawe waśnie i wojnę domową pomiędzy Burgundią i królewską rodziną Francji. Podzieliło to Francję na następne siedemdziesiąt lat, do śmierci Karola Śmiałego, księcia Burgundii w 1477 r.”
Źródło: Wikipedia.org, artykuł o Loiusie I, księciu Orleanu.

Niezależnie czy w rodzinie królewskiej czy innej, romans z żoną brata byłby szokujący. Tu istniała ponadto możliwość, że niektóre dzieci króla nie były jego, lecz jego brata. W królewskim domu Francji należało ustalić kto był prawowitym następcą tronu. Niektórzy mówili, że dauphin był bękartem.

Kto więc był ojcem dauphina i co to miało wspólnego z Jehanne?

Miałam swoje podejrzenia, ale bardzo niewiele powiedziałam o nich Helen, medium duchowemu, jednej z trójki, która otrzymywała owe wspaniałe nauki z ‘góry’ jeszcze w 1990 roku. Miała ona dar jasnowidzenia przeszłego życia ludzi, patrząc tylko na ich zdjęcie lub trzymając kosmyk ich włosów. Powiada, że życie jest zredagowane a ona widzi je jak się przewija przed jej wewnętrznymi oczami w postaci rozdziałów – tak jakby oglądała kolorowy film na kinowym ekranie.

Zgodziła się pomóc mi. Gdy usiadłyśmy na krzesłach naprzeciwko siebie, ona szybko została przejęta przez ducha i weszła w trans. Stała się jedną z osób w tamtym czasie. Dość długo trwało zanim cofnęła się w czasie i zobaczyła siebie w królestwie.

“Widzę siebie jako kobietę. Widzę królewski dom i odczuwam wiele sekretów. Widzę jak rodzi się dziewczynka – ale raczej nie powinna była.

Widzę jak małe dziecko (dzieci) podawane jest wielkim kobietom – zdrowo wyglądającym kobietom, które przystawiają dziecko (dzieci) do piersi. Wydaje się, że jest to normalny zwyczaj – po prostu przekazuje się dzieci, niekiedy na całe tygodnie za jednym razem. Z czasem urodziło się wiele dzieci – razem dwanaścioro.

To było ostatnie dziecko. Tylko kilka osób znało tajemnicę. Ale był ktoś w królewskim domu, kto słyszał głosy i wiedział, co należało zrobić. Doradzał on królewskiej rodzinie. Doradził swego rodzaju opiekunowi prawnemu ... sfałszowali jakieś dokumenty. Cieszyli się, że nie urodził się chłopczyk; było łatwiej przejść do podziemia. Jest coś związane z opiekunem ... ubrany w czarne szaty ... doradca ... to zostało zapisane, ale też zostało spalone. Cały scenariusz – historia dziewczynki; widzę jak ktoś wydziera kartkę z wielkiej księgi dotyczącej tego zdarzenia. Dzięki sprowadzeniu astrologa odkryli, że dla dziecka była przewidziana szczególna misja. Odbyło się specjalne spotkanie i z jakiegoś powodu ktoś nie chciał oddać swojej władzy komuś innemu. Powinni byli zrobić to inaczej, ale ten horoskop mówił, że było to dziecko przeznaczenia, dziecko, które będzie wielkie. Nie chcieli stracić swojego kraju, chcieli podbijać ... postąpili wbrew radom astrologa. Było bardzo dużo intrygowania. Ktoś wziął tajemnicę ze sobą. Chciał on ujawnić ją na swoim łożu śmierci, lecz w ostatniej chwili pogniótł swoje notatki (duch gniótł papiery na udach Heleny) i umarł zanim zdołał wyjawić tajemnicę. Był to król. Był stary. Był Francuzem. Umarł z poczuciem wielkiej winy.”

 

Siedzę i słucham tego i czują, że również niepostrzeżenie wsunęłam się w osnowę czasową. Wiem, że dziecko, o którym mówił ten duch to Jehanne, królem zaś jest Karol VI. Kobieta, która rodziła w takiej tajemnicy to jego żona Isabeau. Historycy zapisali, że miała 12 dzieci. Ostatnim dzieckiem oficjalnie zarejestrowanym był Phillip, 1407 – 1407.

Gdy siedziałam naprzeciwko mojej przyjaciółki poprosiłam ‘górę’ o wyjaśnienie paru kwestii. Początkowo Karol VI nie wiedział, że jego brat był ojcem ostatniego dziecka. Karol był dobrym człowiekiem, ale od czasu do czasu miewał ataki choroby umysłowej, dlatego było mu trudno orientować się we wszystkim, co się wokół niego działo. W czasie ataków choroby był zagubiony, a niekiedy niebezpieczny. Później dowiedział się i ten fakt go zdenerwował, że dziecko przeżyło i niepostrzeżenie zostało zabrane, gdy tymczasem powiedziano mu, że wtedy było poronienie. Wiedział też, że jego brat ‘zabawiał się’ z jego żoną i było mu z tego powodu bardzo przykro. Ale, co najważniejsze, zmarł w poczuciu wielkiej winy, gdyż pozwolił, by w roku 1407 wydano rozkaz zamordowania jego brata Louisa, księcia Orleanu. W tym samym roku urodziła się Jehanne; cztery lata po urodzeniu się dauphina.

 

Le Meuse i Côte Julien, jakimi Jehanne mogła widzieć w Bois-Chenu

 

Chciałabym w tym miejscu zrobić dygresję o uczestniczeniu w wykładzie na temat reinkarnacji na Uniwersytecie Sydneyskim w 1983 r. Gdy zobaczyłam tego człowieka mówiącego o hipnozie, wstrzymałam oddech na chwilę i pomyślałam “Znam tego człowieka.” Ale nigdy w tym życiu go nie spotkałam. Później uczestniczyłam w prowadzonej przez niego dziennej sesji grupowego doświadczenia regresji hipnotycznej. Leżeliśmy wszyscy porozrzucani na podłodze wyłożonej dywanami z poduszkami pod głowami i słuchaliśmy, jak łagodnie wprowadzał nas w zmieniony stan świadomości.

Całkiem niespodziewanie, i dla mnie po raz pierwszy w tym życiu, miałam bardzo klarowną wizję na wewnętrznej scenie. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale poszłam za uczuciem spokoju i jakimś intuicyjnym zrozumieniem, że obrazy, które widziałam za zamkniętymi powiekami dokądś prowadzą. Najpierw zobaczyłam kolorowy zegar wystawiony w ogrodzie (oznaczający, że chodzi o czas), potem duże okrągłe okno wypełnione różą kolorowej mozaiki ze szkiełek mocowanych ołowiem (teraz wiem, że istnieje takie okno na przodzie katedry w Rheims). Następnie przyszedł obraz igły Kleopatry z wygrawerowaną cyfrą ‘5’ (V to rzymska liczba 5).

 

Suknie i nakrycia głowy kobiet noszone przez szlachtę w czasach Jehanne d'Arc

 

A kiedy Peter kazał wszystkim wyobrazić sobie swoją matkę, zobaczyłam piękną kobietę ubraną w żółtą suknię w kształcie litery A na pełną wysokość figury, która spływała do ziemi i miała rękawy kończące się nad nadgarstkami i zwisały dobrze poniżej jej bioder. Wokół bioder nosiła szeroki pas, który spinał pętlami sznurów zwisających frędzlami jako ozdoba dla sukni, która poza tym nie miała innych ozdób. Na głowie nosiła wysokie nakrycie w kształcie stożka ze zwisającą prawie przeźroczystą chustą. Stała przed wysoką kamienną ścianą, która wyglądała jak zamek. Ziemia była pokryta tutaj trawą, która ciągnęła się aż do wody, prawdopodobnie w fosie wokół zamku.

Wiem, że kobietą, którą mi wtedy pokazano, była Isabeau z Bawarii, rodowita matka Jehanne, która została uprowadzona do życia w innej rodzinie w Lorraine. Wracając do Helen w jej pokoju gościnnym, gdy była wciąż w transie, a ja siedząca naprzeciwko niej w osnowie czasowej, spytałam ją czy mogłaby opisać matkę Jehanne, królową.

Helen była teraz w zmienionym stanie świadomości, ale wyszła już z transu. Powiedziała: “Tak, Isabeau była matką Jehanne.” Określiła Isabeau bardzo ładną kobietą. Miała liczne ciemnobrązowe loki, ciemne oczy, różowe policzki i bladą skórę, a ręce piękne niczym z ceramiki. To radosna istota, błogosławiona, mająca łączność z Bogiem.

 

Rozmowa z Isabeau

Powiedziałam: “Mówi się, że niezbyt dobrze traktowała swojego syna dauphina i że nazywała go ‘bękartem.’” Zachowanie Helen zmieniło się. Wiem, że teraz rozmawiałam z duchem Isabeau.

“Żadne dzieci nie należą do ciebie. Po prostu przychodzą z innego świata; należą do Boga. To ludzie z mojego otoczenia nadają im osobowość. Nauczyli ich władzy, ale kto daje ją. Ty tylko stoisz z boku i pozwalasz przejawić się jej.”

Spytałam, czy była szczęśliwa z królem?

“Tak, ale zawsze tęskniłam za czymś więcej. Tęskniłam za miłością ... czegoś brakowało, czegoś szukałam. Po prostu bawiłam się, bawiłam ... (była rozmarzona, bez myśli o odpowiedzialności za to, z czym igrała, bawiła się). Dzieci nie należą do ciebie, tylko przychodzą przez ciebie. To, co przychodzi przez ciebie jest czymś szczególnym. Czymś szczególnym, co wchodzi w ciebie a potem wychodzi na zewnątrz ... (Helen patrzyła w górę, w niebo ze świątobliwym wyrazem twarzy i wskazywała w górę, by dać do zrozumienia skąd dzieci przychodzą, a potem pokazując na dół, że przychodzą przez ciebie).

Spytałam: “Czy kiedykolwiek nazwałaś swojego syna dauphina bękartem?"

“Inni to robili. Oskarżali mnie ... była to niewinna zabawa ... inni stwarzają inną historię wokół tej historii. Był on moim szwagrem. Ja byłam jego bratową. Gdy go zamordowano, byłam zdruzgotana ... nie chciałam mieć nic do czynienia z królem. To małżeństwo było bez miłości” (było to w roku 1407).

Moje głosy powiedziały mi, że król zabawiał się z pewną kochanką i również nie chciał mieć nic do czynienia ze swoją królową Isabeau. Cała ta brudna sprawa stanowiła dla niego już za wiele.

Tak więc, teraz już znamy tajemnicę urodzenia Jehanne d'Arc. Louis I, książę Orleanu z domu Walezjuszy, był rodowitym ojcem Jehanne zaś żona króla, królowa Isabeau była jej rodowitą matką. Jehanne urodziła się z królewskiej krwi.

Dauphin, urodzony 4 lata wcześniej, był jej bratem lub przyrodnim bratem, zależnie kto był ojcem, gdyż były wątpliwości w królewskim otoczeniu. Ale w rzeczywistości nie jest to ważne, gdyż obaj wywodzili się z krolewskiego domu Walezjuszy. Pokojówki Isabeau mogłyby powiedzieć więcej.

 

Rodzinny dom Jehanne d'Arc

 

Szczegóły narodzin Jehanne zostały sfałszowane a ona sama uprowadzona i oddana w opiekę Jacques d'Arca, do jego rodziny w Lorraine (rodzinny dom jest widoczny z lewej strony na powyższym zdjęciu). Tylko on znał jej tożsamość. Jehanne dorastała nie znając swojego prawdziwego pochodzenia – nie wiedziała tego nawet jej matka, chociaż proszono ją, aby dbała o nią tak jak gdyby była jej własną córką. Tak też postąpiła.

Jehanne spotkała dauphina dopiero w zamku w Chinon, gdy była przebrana za żołnierza. Musiała rozpoznać go ukrytego w holu przyjęć, który był pełen innych ludzi. Podeszła wprost do dauphina, upadła przed nim na kolana i poprosiła o prywatną audiencję. Jej głosy kazały jej powiedzieć mu w tajemnicy, że mieli wspólną matkę. Dauphin musiał dobrze wiedzieć o intrydze i znać pogłoski powtarzane w królewskim domu Walezjuszy.

 

Joanna rozpoznaje Karola VII w Chinon (fragment obrazu)

 

Za pomocą w pokrywaniu kosztów prowadzenia jej misji kryło się kilku szlachciców, którzy wtedy znali tajemnicę.

Tajemnica ta była znana pewnym ważnym członkom masonerii (wolnomularstwa), templariuszom i była zachowywana przez lata w Zakonie Syjonu. Towarzystwa te ciągle istnieją i przechowują swoją wiedzę. Napiszę o tym więcej w następnym artykule.


© Copyright Valerie Barrow