Peddabottu i Śirdi Sai Baba
Autobiografia Peddabottu
(1888-1986),
współczesnej Śirdi Sai i Sathya Sai (wyjątki)
Garli Śarada (Sharada) Dewi albo
Pedda Bottu była jedną z nielicznych, a może wręcz jedyną osobą, która
osobiście znała i wielbiła Śri Śirdi Sai Babę oraz Bhagawana Sathya Sai Babę.
Chociażby z tego jednego powodu jej świadectwo jest wyjątkowo ważne. Na tych
łamach (w zeszycie 21 Światła Miłości z u.r.) przedstawiliśmy już
artykuł Śarady zawierający kilka wspomnień z jej jakże bogatego i ciekawego
życia. Obecnie proponujemy wyjątki z jej książki Autobiography – Peddabottu
wydanej ostatnio po angielsku (pierwotna wersja była w telugu) przez Sathya Sai Books and Publications Trust. Fragmenty
wybrał Bala Subramanian i udostępnił w internetowych archiwach Sat-Guru.
W tej części znajdują się wspomnienia z czasów Śirdi Baby, zaś w następnym
artykule zamieścimy te z okresu Parthi Baby.
Moja
rodzina
Moi
przodkowie należeli do pokolenia Manthripragada, o którym mówi się, że pochodzi
od Akkanny i Madanny, wujków Ramadasa. Zasłynęli jako z pokolenia na pokolenie
ministrowie i skarbnicy nawabów [gubernatorów] Hyderabadu (Hajdarabadu).
Mój dziadek Ramachandra Somayajulu stał się somajadźinem [kapłanem
ofiarnym] dzięki odprawieniu wielu ofiar. Miał on siedmiu synów. Moja babka
wychowała pięć córek swojej siostry. Ani ona, ani jej synowie nie mieli
własnych córek. Mój wujek Lakshmi Narasimha Rao udał się do swojego świętego
Śri Śri Śri Śirdi Sai Baby, by prosić o dziewczynkę w rodzinie. Wrócił
niezmiernie uradowany, gdyż został pobłogosławiony przez Sai Bhagawana. Po
sześciu miesiącach moja matka zaszła w ciążę i w piątek o 10-tej rano dnia 8
sierpnia 1888 r. urodziłam się ja. Mój wujek pojechał do Śri Śirdi Baby, a Baba
powiedział: “Daj jej imię po Śringeri Śarada Dewi.” Gdy miałam dziewięć
miesięcy, moja matka zmarła. Po roku mój ojciec przyjął wyrzeczony tryb życia,
po czym moim ojcem został najstarszy wuj Lakshmi Narasimha Rao. Posiadaliśmy dwa
duże domy oddzielone drogą. Każdy z moich 70 braci miał osobny pokój.
Mój wuj był zagorzałym wielbicielem
Narasinhy [Człowieka-Lwa, czwartego awatara Wisznu poprzedzającego
Wamanę i Ramę], który często z nim rozmawiał. Jeśli coś, czego chciał, nie
spełniało się, zwykł odprawiać pudźę obrażając tego Pana. Był bardzo
ortodoksyjny. To z tego powodu Pan Narasinha odpowiadał na jego modlitwy. We
czwartki miał zwyczaj rzucać orzech kokosowy w powietrze. Później można było
zobaczyć, że orzech został skosztowany i że są na nim ślady paznokci. Wielu
ludzi przychodziło, by obejrzeć ten cud. Wiele podobnych cudów zdarzało się w
naszym domu.
Ogród
Pićammy
Pewnego
razu do dziadka przyszła kobieta z jakiegoś plemienia przedstawiając się jako
Pićamma. Przyjął ją na służbę. Niezależnie jaką pracę dostała, wykonywała ją w
ciągu sekund. Któregoś wieczora, gdy skrócił się knot lampy, Pićamma wyciągnęła
język aż do kąta pokoju i podniosła nim knot! Moja babka przestraszyła się i
powiedziała, że kobieta ta jest diabłem. Dziadek przywołał Pićammę i spytał:
“Dlaczego ukrywałaś się przez 20 lat?” Ona odparła: “Moja klątwa dopełniła się.
Odejdę.” Dziadek kazał jej przynieść z określonej góry głaz o rozmiarach 20 na
20 stóp i umieścić go w ogrodzie. Wykonała to zadanie w kilka sekund i znikła
jak płomień. Nazwaliśmy ten ogród “Ogrodem Pićammy.”
Ciotka
Sitha
Jedna
z moich ciotek, Sitha została wydana za mąż w wieku sześciu lat, ale w ciągu 16
dni straciła męża. Ogolono jej głowę i nosiła wyłącznie białe sari.
Mieszkała w małym pokoju, w którym był niewielki ołtarz z obrazem Pana Kriszny.
Ściśle przestrzegała wybranych rytuałów. Była piękna niczym lalka wykonana ze
szczerego złota. Jednego roku w czasie obchodów świąt Daśary poprosiła o
pozwolenie zapalenia akhanda dźjoti i otrzymała zgodę. Wyszła po kąpieli
o 5-tej godzinie rano i zapaliła szmaciany knot w glinianym dzbanie z wodą!
Palił się bez przerwy przez 10 dni Daśary. Wtedy ludzie zdali sobie sprawę z
tego, że jest to wielka postać.
Wąż
Subbanna
Pewnego
razu kobra oddała honory mojemu dziadkowi. Był on dźńanim [mędrcem].
Spytał kobrę: “Kim jesteś?” Tej nocy przyśnił mu się młody bramin, który
powiedział: “Nazywam się Subbanna. Jeśli będziesz mnie ochraniał przez 21 lat,
klątwa ta zostanie odkupiona.” Dziadek kazał zrobić srebrną skrzynkę, do której
wszedł kobra-Subbanna. Pojawiał się w snach wszystkich mieszkańców domu mówiąc,
że nie ma powodu, by się go obawiać. Bawił się z dziećmi. Przed swoją śmiercią
powiedział we śnie mojemu dziadkowi: “Pod krzewem jaśminu znajdziesz klejnoty
należące do węży.” Złożył głowę na stopach dziadka i umarł. Jego ciało spalano
z tulsi i z drzewem sandałowym. Odtąd corocznie w tym szczególnym dniu
jakiś bramin otrzymywał od nas ubrania. Robią to rok w rok wszyscy członkowie
mojej rodziny. Podczas Daśary wystawialiśmy tamte cenne klejnoty na pokaz.
Ojciec wydał polecenie, aby nikt ich nie dotykał.
Dzieciństwo
Mój
dziadek pragnął zaprosić Śankaraćarję, lecz mieszkaliśmy w muzułmańskim stanie.
Miałam 5 lat, gdy przyśnił mi się ten sen, w którym pewien jogin powiedział:
“Śankara Swami na pewno przybędzie, ale twój najstarszy wuj musi zaprosić go
osobiście.” Kazał mi pokłonić się mu, po czym powiedziałam: “Pójdź ze mną.”
Położył rękę na mojej głowie i odrzekł: “Pójdziesz sama.” Opowiedziałam ten sen
ojcu (wujowi). Ojciec udał się do Shringeri i sprowadził Swamidźiego. Kazał mi
pokłonić się mu, a Swamidźi poklepał mnie i powiedział: “Będzie biegła w
sześciu językach. Dostąpi darśanu wielkich joginów. Będzie służyć
inkarnacji Boga wieku kali juga.” Zasmuciło to ojca, który spytał: “Czy
nie wyjdzie za mąż?” Swami odpowiedział: “Na bardzo krótki okres.”
Gdy osiągnęłam sześć lat, zaaranżowano
mój ślub. Przedtem wszyscy przygotowali się na wycieczkę do Badri.
Zatrzymaliśmy się kilka mil przed Badri. Zobaczyłam coś błyszczącego pod
drzewem. Była to złota statuetka Kriszny o wysokości 10 cm. Pan Narasinha
ukazał się mojemu ojcu we śnie i powiedział: “Śarada znalazła złotą figurę
Kriszny. Naucz ją mantry ‘Bala Gopala.’ Ona nie nadaje się na grihasthaśram
[rolę pani domu].” Po wycieczce ojciec osadził tę figurę na ołtarzu i nauczył
mnie odprawiania pudźy.
Tymczasem
przygotowano wszystko do ślubu. Po ślubie wszyscy przeszli do miejsca małżonka.
Wróciliśmy po trzech nocach. Do domu teściowej przeniosłam się w wieku 12 lat.
Mój mąż miał słabość do kobiet. W domu zawsze było sześć kobiet. Gdy zaszłam w
ciążę, mój ojciec zabrał mnie do domu. Kiedy moje dziecko miało 5 miesięcy,
zdecydowałam się na powrót. Jednak wkrótce zachorowałam na zapalenie płuc,
potem na malarię i podwójny tyfus. Którejś nocy wszyscy płakali, gdyż sądzili,
że umarłam. Następnego dnia wyniesiono moje ciało na zewnątrz. Gdy wylali na
mnie wodę, nagle ożyłam. W chwili, gdy okazałam oznaki życia, zmarła Śarada,
córka lekarza. Przytomność odzyskałam po południu. Opowiedziałam im co się
stało: “Czterech ludzi niosło mnie w palankinie do kwiatowego ogrodu. Znajdował
się tam złoty tron. Przybył człowiek z czerwonym tilakiem [kropką] na
czole i ubrany w żółte jedwabne szaty. Zbeształ ludzi za to, że mnie przynieśli
i kazał mi wracać do domu.” Powoli doszłam do siebie i wróciłam do domu
teściowej.
Wydarzenia
W
Kongresie panował ogromny ruch. Harindranath Chatopadya poprosił mnie: “Czy
mogłabyś skomponować pieśni, które zwiększą motywację ludzi do wstępowania do
Kongresu?” Był bardzo zadowolony z napisanych przeze mnie pieśni. Tymczasem
zrobiono dochodzenie i już mnie szukała policja. Miałam 15 lub 16 lat, gdy
wtrącono mnie do więzienia w Eluru. Przebywałam tam 4 miesiące i w tym czasie
urodziłam chłopczyka.
Główny urzędnik mojego ojca przyszedł,
by zabrać mnie do ojca, który czuł się źle. Miał tyfus. Zawołał mnie i rzekł:
“W 1903 r. Śirdi Baba zdradził mi pewne tajemnice o swoich rodzicach, miejscu
urodzenia, guru itd. Kazał mi to wszystko zapisać i opublikować w języku telugu
po Jego zgonie. Nie dostąpię tego szczęścia. Ponieważ ty urodziłaś się dzięki
Jego Łasce, zapisz to i przekaż innym.” Zapisałam wszystko, a on kazał mi dbać
o te notatki. Złożyłam je w żelaznej skrzynce. Powiedział też, że odejdzie z ziemi
w dniu Ekadaśi [11-tym dniu miesiąca księżycowego] i stało się, jak
przewidział. {Peddabottu w książce nie
podała szczegółów o Śirdi Babie, które otrzymała od ojca – dop. Bali.}
Do
Śirdi udałam się z kobietą imieniem Seetha Ramamma. Baba kazał jej położyć się
twarzą ku zimi. Kopnął ją w żołądek i powiedział: “Nie zostawaj tu dłużej.
Wracaj do swojego domu!” Przestraszyłyśmy się i natychmiast wstałyśmy. Jej mąż
wyśmiewał ją. Mnie było bardzo smutno; powiedziałam: “Cokolwiek Swami robi,
jest dla naszego dobra.” Pięć miesięcy później, kobieta ta zaszła w ciążę!
Także jej mąż zaczął o nią dbać.
Po śmierci czterech moich synów pojechałam do
Baby. Podniósł mnie [z pokłonu] i powiedział: “Oszalałaś? Czemu płaczesz?
Będziesz miała jeszcze dwóch synów i oni też umrą! Po co płakać skoro taki już
twój los?” Łkałam myśląc: ‘Za to, że w Ciebie wierzę, wypowiedziałeś bardzo
miłe słowa.’ Baba bardzo rozgniewał się na mojego męża i powiedział: “Jesteś
grzesznikiem. Jak twoje dzieci miałyby przeżyć? Zrujnowałeś życie mojej córki.
Wynoś się!” Odjechaliśmy, nie zjadłszy niczego. Później miałam jeszcze dwójkę
dzieci. Oddałam je krewnym. Tam także zmarły.
Nad brzegami rzeki Godawari spotkałam pewnego
Swamidźiego. Powiedział on: “Pochodzę z Pendżabu. Zbłądziłem podczas pielgrzymki.
Pewien człowiek zabrał mnie do Dwaraka Hills [Gór Dwaraka]. Dotarliśmy do
Udźdźajn (Ujjain) i poszliśmy na Omkara Kshethrę. Doszliśmy do olbrzymiej góry
z otworami przypominającymi okna. W środku było ciemno. Szedłem za nim bez
słowa. W końcu wyszliśmy z tunelu. Wyglądało to niczym Wajkunta [niebo Wisznu]
w kali judze – było tu mnóstwo owoców i kwiatów. Od tamtejszego guru
otrzymaliśmy upadeśę [naukę inicjacyjną]. Po kilku latach udałem się do
Pendżabu, lecz nie znalazłem tam nikogo z dawnych znajomych; nie było nawet
mojego domu. Wróciłem i szukałem po tamtej górze, ale nie mogłem znaleźć
wejścia. Teraz wędruję.”
Pewnego dnia mój mąż zakomunikował mi o swoim
drugim ożenku z Kanthammą. Uczestniczyłam w ślubie po czym wróciłam do domu.
Usiadłam przy Gopali i modliłam się: ‘Dziewczyny w moim wieku nawet nie
wychodzą za mąż. Ja zostałam wydana w wieku sześciu lat, straciłam sześciu
synów, a mój mąż ponownie ożenił się. Proszę, nie baw się w ten sposób żadną
inną dziewczyną.”
Strata najstarszego wuja, nie ujrzawszy nawet
twarzy rodziców, utrata synów, mąż flirtujący z sześcioma kobietami, jego
drugie małżeństwo, jego odesłanie mnie do ciotki, jego sprzedaż domu i wyjazd
do Madrasu – wszystkie te zdarzenia przychodziły jak fale oceanu. Nie mogłam
znieść smutku więc płakałam dzień i noc, nie jedząc i nie pijąc.
Moja przyjaciółka z dzieciństwa, Kamala
załatwiła mi wstęp na kurs – szkolenie nauczycieli. Czas szybko minął. Zaczęłam
nauczać w miejskiej szkole. Dzień w dzień przybywało dzieci. Moja przełożona i
kilku innych nauczycieli stali się zazdrośni i napisali donos na mnie, że bawię
się z dziećmi zamiast uczyć. Złożyłam rezygnację z pracy a wszyscy uczniowie
opuścili szkołę mówiąc, że wrócą tylko wtedy, gdy ja wrócę. Później
dowiedziałam się, że tamta przełożona i komisarz w ramach kary zostali
przeniesieni do odległych miejsc. Było mi przykro, ale co się ma stać, to się
stanie. Nikt nie może tego zmienić.
Po opuszczeniu szkoły popadłam w depresję i nic
nie mogłam swobodnie robić. Postanowiłam szukać Sadguru [prawdziwego
nauczyciela]. Dostałam list od mojej kuzynki Bharadwadźy, że przyjeżdża.
Wyruszyłyśmy razem do różnych wiosek. Ponieważ każdemu guru chodziło o
pieniądze, wróciłyśmy do domu i zrezygnowałyśmy z tej idei.
Bapudźi
Bapudżi (Mahatma Gandhi) planował przyjazd do
Rajahmundry. Znałam sześć języków, dlatego poproszono mnie o kierowanie
mężczyzn i kobiet do właściwych miejsc. Bapudźi przyjechał 15 minut wcześniej.
Przedstawiono mnie jako kobietę, którą zamknięto w więzieniu za komponowanie
pieśni. Poprosił mnie, abym zaśpiewała jakąś modlitwę. Zaśpiewałam “Wajsznawa
dźana tho.” Później zaproponował mi pojechanie z sobą do aśramu
Sabarmathi. Uważano go za Boga a jego słowa traktowano jak przesłania Wed.
Byłam bardzo szczęśliwa. Otrzymałam miejsce w kącie pokoju Bapudźiego. Nie
podobało mi się zachowanie mieszkańców aśramu. Powiedziałam im, by
wstawali wcześniej i przyłączali się do jego modlitw. Następnego dnia
zadzwoniłam gongiem o 4-tej rano i poszłam do sali modlitw. Zmiotłam podłogę po
czym wykąpałam się. Bapudźi i inni przyszli i odprawili modlitwy. Dziewiątego
dnia wreszcie uznali, że źle dotąd postępowali. Wszyscy przywykli do nowego
rozkładu dnia. Któregoś dnia, dowiedziawszy się o nowym rozkładzie, przyszli
także przywódcy: Nehrudźi, Radźadźi i trzech innych. Odtąd i oni wstawali
wcześniej i uczestniczyli w porannych modłach.
Bapudźi ciągle recytował imię Pana Ramy. Nigdy
nie prosił nikogo o robienie czegokolwiek – wszystko robił sam. Pewnego razu
przyjechali muzułmańscy przyjaciele, spożyli posiłek i odjechali. Nikomu nie
było spieszno posprzątać po nich talerzy. Bapudźi sam zaczął zbierać talerze i
szklanki, więc zabrałam mu je z rąk.
Ellora
Otrzymałam telegram z wiadomością, że moja
ciotka jest poważnie chora. Bapudźi rzekł: “Wolałbym cię nie puszczać, ale co
mam począć?” Gdy przyjechałam, ona powoli wróciła do zdrowia. Na naszej ulicy
mieliśmy szkołę. Nauczyciele poprosili mnie, abym towarzyszyła im w wycieczce
do jaskiń Ellora. Odwiedziliśmy dziewięć grot i obejrzeliśmy pobliską skałę z
napisem w pięciu językach: “Istnieje 32-stopowy [ok. 10 m] wąż o jedenastu
głowach z klejnotem wielkim jak orzech kokosowy na każdej z nich. Ma 16 zwojów.
Można obejrzeć otwór w skałach. Brytyjczycy chcieli wysadzić skałę podejmując
pięć prób z pomocą setek sepojów [hinduskich żołnierzy na służbie u
Brytyjczyków]. Wszyscy zmarli. Oficer miał wizję węża we śnie, po której
zrezygnował. Nizam [dawny władca Hyderabadu] widział go przez otwór i
oddał mu cześć.” To on kazał wykonać pięciojęzyczny napis. Ja też zajrzałam tam
i widziałam 11-głowego Adiśeszę. Rozbiłam orzech kokosowy i wykonałam Arati.
Ruszyliśmy w kierunku wschodnim. Była noc pełni
księżyca. Znaleźliśmy małe jezioro. Wykąpaliśmy się. Była już północ i moja
kuzynka poczuła senność. Usiadłam na skale i zaczęłam robić dźapę
[recytację mantr lub odmawianie modlitw]. Przede mną stał jakiś asceta i
błogosławiąc mnie rzekł: “Twój Gopala nie objawi ci się w swojej postaci.
Zatrzyma cię blisko siebie. Wszelkie problemy tego świata zostaną złożone na
twoją głowę. Dopiero wtedy osiągniesz zbawienie.” Spaliśmy cały następny dzień,
po czym wróciliśmy do Rajahmundry.
Mędrzec Bharadwadźa
Dowiedzieliśmy się, że z Rikshikeshu przybył
200-letni tapaswi [asceta]. Zatrzymał się w domu bankiera w Kakindzie.
Przyszłam pokłonić się mu i pomagałam swoją znajomością języka hindi. Żona
bankiera spytała: “Czy ludzie mogą żyć 200 lat?” On odparł: “Mogą tego
dokonywać tylko riszi [mędrcy], którzy zażywają lekarstwa o nazwie somalata.
Jest ono dostępne jedynie w górach Nepalu. Należy zerwać liście rośliny o tej
samej nazwie i uzyskać z nich sok. W pobliżu tego pnącza występują jadowite
węże. Pojawia się tylko jeden liść na dzień. Zwykli ludzie nie są zdolni
znaleźć tego pnącza.” Tapaswi przyszedł też do naszego domu, a moja
kuzynka Bharadwadźa upadła przed nim na twarz i powiedziała: “Abhiwadaje [cześć
Tobie składa] Bharadwadźam”. On powiedział, że nie pozwala ludziom o takim
imieniu robić namaskaru [oddawać czci]. Wyjaśnił: “Jest to tajemnica,
którą wyjawił mi Maharszi. Mędrzec Bharadwadźa udał się na górę Kajlas
[siedziba Śiwy], aby zaprosić Matkę Parwati na pewien obrządek. Ona w tym
czasie tańczyła z Panem Śiwą i trwało to długo. Gdy mędrzec zaczął odchodzić,
Parwati podeszła do niego i powiedziała: ‘Twój rytuał będzie owocny. Pan inkarnuje
się w twoim pokoleniu. Ustanowi na świecie Prawość i porządek.’ Czekam na
inkarnację Pana. Kocham ludzi, którzy należą do linii Bharadwadźa i nie
pozwalam im padać przede mną na twarz.” {Peddabottu żyła w
obecności Swamiego, gdy w latach 60-tych [1963 r.] publicznie wyjawił tę
historię wielbicielom – dop. Bala.}
Shirdi
W Shirdi byłam 10 – 15 razy. W czasie ostatniej
wizyty Baba zawołał mnie i dał mi Udi [popiół]. Wiedział, że nie będę
mogła ponownie Go odwiedzić. Dwa razy wezwał mnie i kazał mi wykonać padanamaskar
[pokłon do stóp]. Wręczył mi kawałek swojego kafni [szaty] i kazał go
pilnować.
Poszłam do Śirdi Baby i poprosiłam: “Za
cokolwiek się wezmę, nic nie idzie gładko. Proszę, daj mi mantropadeś
[osobistą mantrę].” On odrzekł: “Już mówiłem ‘nie’, ale ty się
upierasz.” Chociaż Baba nie mówił w telugu, ludzi z Andhra [Pradeś] traktował
bardzo dobrze i z wielkim uczuciem. Pewnego dnia zrobiłam dla Niego puran
poli (smażona słodycz), ale On gdzieś poszedł. Znalazłam Go pod drzewem,
gdzie siedział oparty o pień. Miał stos monet. Brał monetę, przecierał ją,
wymawiał imię wielbiciela i coś w rodzaju: “Jesteś psem, osłem, obyś spłonął,
obyś umarł, obyś sczezł.” Po takiej burze odkładał monetę do torby. Gdy
przyszłam, zostały tylko trzy monety – Abdullaha, Lakszmi i moja. Wypowiedział
moje imię ‘Gori’ i zaczął besztać. Poczułam jak wszystkie pięć życiowych
tchnień mojego ciała burzy się. Zauważył mnie i czterokrotnie uderzywszy mnie
po plecach powiedział: “Nie rób tego więcej.”
Poszłam do Dwarakamayi [mieszkania Baby] i
stwierdziłam: “Babo, mam już prawie trzydzieści lat. Wiele przecierpiałam. Chcę
zrobić coś dla świata lub Boga i zostać wyzwolona. Proszę, daj mi upadeśę.”
Wpadł w złość i kopnął mnie. Poszłam miedzy drzewa i płakałam. Powoli podszedł
do mnie i polecił: “Chodźmy do ogrodu Lendi.” Wyciągnął rękę i pojawiły się dwa
ćapati [naleśniki] i kowa [słodki przysmak z mleka]. Kazał mi je
zjeść. W podobny sposób pojawił się mały gliniany dzbanek z wodą. Spytał mnie:
“Czy już przeszła ci złość?” Odpowiedziałam: “Jestem bardzo szczęśliwa. Daj mi
dobrą mantrę.” On na to: “Ciągle wołasz ‘mantra, mantra.’
Przysięgnij, że nie wyjawisz, co ci teraz powiem. Powrócę z tym samym imieniem
w Andhra Pradeś. Przyjdziesz wtedy do Mnie. Zatrzymam cię przy sobie i obdarzę radością.
Abdullah, Nana Dixit i inni nie zobaczą Mojej drugiej postaci Awatara.
Tylko ty ją zobaczysz.” Następnego dnia spytałam Abdullaha o monety i
besztanie. On wyjaśnił: “Każde Jego besztanie jest dla wielbiciela
błogosławieństwem. Jego obelgi mają następujące znaczenie:
Jesteś
psem – miej wiarę i zadowolenie.
Jesteś
osłem – służ nie oczekując odpłaty.
Obyś
spłonął – niech spalą się wszystkie twoje złe cechy.
Obyś
umarł – niech umrze twoje ego.
Obyś
sczezł – niech przepadnie wszystkie sześć twoich przywar; obyś przepełnił się
czystością.”
Gdy wróciłam do Rajahmundry, moja ciotka była
już chora. We śnie Baba powiedział jej: “W następne Ekadaśi będziesz musiała
przyjść do mnie.” Umierając powiedziała: “Rama Ćandra Raghuwira” [imiona Ramy].
Otrzymaliśmy czasopismo, w którym była wzmianka, że Śirdi Baba osiągnął mahasamadhi
[zmarł] o drugiej po południu w czasie Widźajadaśami [ostatni dzień świąt
Daśary]. Wiadomość ta łamała mi serce; ‘Planowałam pojechać do Baby. Nawet gdy
postanowię zrobić coś dobrego, nic z tego nie wychodzi. Mam mnóstwo pieniędzy,
ale nie potrafię zrobić nic dobrego. Lepiej już umrzeć.’ Gdy byłam już gotowa
skoczyć do Godawari, stwierdziłam, że trzyma mnie ktoś podobny do mojego wuja.
Powiedział: “Masz wiele rzeczy do zrobienia. Chodź.” Gdy dotarłam do domu i
obróciłam się, jego nie było. Rozpłakałam się: “Babo, ochraniasz mnie nawet po
opuszczeniu swojego ciała. Wybacz mi, proszę.” Postanowiłam pójść do Dwaraka
Hills wspomnianych przez świętego z Pendżabu. Mój brat Ramana zdecydował się
wstąpić do aśramu Ramany. Kazałam mu wysłać Bharadwadźę do jej rodziców.
Dałam mu mojego Gopi (złotą figurę Kriszny).
Dwaraka Hills
Z Vijayawady przybyłam do Omkara Kshetry w
Udźdźajn i przekroczyłam tamtejszą rzekę. Kupiłam ceramiczną figurę Pondicherry
(Puduććeri) Kriszny i nie rozstawałam się z nią. Miałam tuzin pudełek zapałek i
wodę w plastikowym pojemniku. Pozostało mi 20 rupii na słodycze. Po pięciu
dniach pieszej wędrówki doszłam do podnóża owej góry. Po modlitwie do Omkar
Baby znalazłam wejście podobne do okna. Zużywszy wszystkie zapałki szłam w
ciemności. Po dwóch dniach doszłam wreszcie do końca tunelu i zobaczyłam
jakichś ludzi. Znalazłszy mały zbiornik wody, najpierw wykąpałam Gopiego, a
potem siebie. Następnie odprawiłam dźapę i dhjanę [medytację].
Miejsce obfitowało w owoce i kwiaty.
Usiadłam ze swoim Gopim pod drzewem z dala od
ludzi. Ludzie ci padali na twarz przed guru, który wygłaszał dyskurs. Nie
obdarzyli mnie nawet spojrzeniem. Czwartego dnia najłaskawszy Omkar Baba
przyszedł do mnie i rzekł: “Chciałem cię sprawdzić. Moi uczniowie mają więcej
współczucia niż ja. Od jutra będą gotowi oddać za ciebie swoje życie.” Nauczył
mnie Maha Taraka Mantrę [wielką mantrę wyzwolenia] i kazał mi wykonać
jeden kror [10 milionów] dźapy [powtórzeń] w celu zdobycia dźapasiddhi
[siddhi – moce jogiczne]. Powiedział też: “Będziemy nazywać cię Radha.
Jesteś Radhą tej kali jugi.” [Małżonka Kriszny Radha niekiedy uważana
jest za awatara bogini Lakszmi, małżonki Wisznu.]
Istniało tam pięć grot z siedzącymi w nich w
pozycji padmasany [lotosu] pięciu riszimi. Było też pięć homakund
[miejsc składania ofiary]. Gurudźi powiedział mi: “Są to Maharszi
[wielcy mędrcy]. Odprawiają pokutę przez tysiące lat. Ich ciała są podobne do
ognia. Naszą dharmą [obowiązkiem] jest właśnie dbanie o nich,
kontemplacja i służenie im.”
Minęło sześć lat i któregoś dnia Gurudźi
powiedział do mnie: “Twój ulubiony Bóg zstępuje w celu wydźwignięcia świata.
Musisz się tam udać. Twój Gopala obdarzy Darśanem w innej postaci. Ale
przez jakiś czas będziesz musiała stawiać czoło trudnościom. Gdybyś nawet
zechciała tu wrócić, nie znajdziesz drogi.” Przypomniało mi się doświadczenie
przeżyte w Nepalu, gdy kąpałam się w rzece Gandaki. Modliłam się wtedy przez trzy
dni bez jedzenia. We śnie przyszedł stary bramin i powiedział: “Twój Bóg
przyjdzie w innej postaci. Nie będzie to zwykła inkarnacja. Jako swoją broń
będzie posiadał satję, dharmę, śanti i premę
[prawdę, prawość, pokój i miłość] i ustanowi rozmaite placówki oświatowe. Ujmie
cały świat. Będziesz żyła w Jego bliskości.” Był to Pan Śiwa, który przyszedł w
tej formie, by mi to powiedzieć.
Aśram
Przemierzywszy miejsce pokuty, tunel, las i
rzekę, w końcu wstąpiłam w świat ludzi. Napisałam do brata w Ramanaśramie, aby
przywiózł mi mojego Gopi i pieniądze. Postanowiłam założyć Akhila Bharata Sai
Sadanam [Ogólnoindyjski Dom Sai] imienia Śirdi Sai. Aśram ten rozwijał
się szybko. Mieliśmy 150 dzieci. Ponieważ pieniądze w banku skończyły się,
postanowiłam zarabiać na recytowaniu Harikath [opowiadań o Bogu]. Gdy
tak chodziliśmy w różne miejsca, pewna kobieta ukradła mi złotego Krisznę oraz mangalasutrę
[ślubny naszyjnik]. Później okazało się, że straciła ona swojego jedynego,
18-letniego syna, zaś mężczyzna, który przetopił figurę Kriszny, stracił wzrok.
Od dnia, w którym ukradziono mi mojego Gopi,
przybyło mi problemów. Ktoś próbował mnie zabić, a kto inny chciał zniszczyć mi
głos. Wróciłam do domu i tu też zastałam złą sytuację. Odesłałam starsze
dziewczyny. Odprawiłam do domu także dzieci, które posiadały krewnych i
rodziców. Zabrałam ze sobą jedynie 20 małych dzieci. Doszliśmy do wioski
Chanugonda, gdzie zaprosił nas pewien sadhu [święty]. Zbudowano nam dom
i w sześć miesięcy liczba dzieci wzrosła do 130. Minęły trzy lata. Niektóre ze
starszych dzieci zostały poślubione. Pozostało mi tylko kilkoro.
[Tłum. KMB]