Rozdział 6

 

Regresja Stephena

Regresja Michaela

Regresja Josepha

 

 

Muszę ufać i, dopóki jest dobrze, pozwolić rzeczom dziać się własnym trybem. Nie próbuj nad tym panować, Valerie, proś o pokierowanie i czekaj na przyjście do ciebie gwiezdnych ludzi – wmawiałam sobie.

 

A przychodzi Steven (Stephen).

 

Steven jest utalentowanym malarzem, maluje w oleju i ma nieco ponad 20 lat. Jest bardzo wysoki, dość wrażliwy i jest medium. Poznałam go, gdy przyszedł na jedno z moich spotkań. Gdy pokazałam mu zdjęcia hieroglifów, urzekły go.

 

Wspomniał sen, w którym jako malarz Raphael pamiętał żłobienie niektórych z tych hieroglifów w ścianie owej rozpadliny w innym czasie.

 

Czuł, że jest w rozpadlinie i wyczuwał obecność Raphaela jak również obecność istoty podobnej do małpy. Następnie przesunął się w pamięci.

 

„Widzę siebie przemieszczającego się korytarzem wykonanym z metalu. Robią tu coś z energią, czego nie rozumiem. Miejsce to jest z metalu, który od czasu do czasu wygląda jak gdyby urósł, a nie został wykonany. Metal ten transformuje swój kształt w coś, co żyje. To wspomnienie jest bardzo klarowne – wszystkie te obrazy zdają się być częścią mnie.”

 

Zamknął oczy. Byłam zaintrygowana i zdecydowana podążyć tym tropem dalej. „Spójrz w dół i powiedz jak wygląda twoje ciało.”

 

„Jest ciemnie w kolorze błękitnawo-szarym. Zdaje się, że nie ma tu żadnej funkcji seksualnej. Wszystko jest na miejscu, a wygląda tak, jak gdyby nie zostało włączone.

 

„Czy wiesz skąd pochodzi twoje ciało?” – spytałam.

 

„Zostało zrobione, tak jak całej reszty z nas, w tym miejscu. Tak, pamiętam to. Teraz czuję się bardzo mocno usadowiony w tamtym ciele. Nie ma ono opcji odejścia, jeśli zechce – po prostu leży tam.

Wygląda na zupełnie mechaniczną rzecz, ale wiem, że żyje. Stopniowo wszystko jest zmieniane – np. posiadanie trzech czy czterech palców. Nie ma paznokci, ale stwierdzenie braku czegoś jest częścią tego stwarzania. Wiem, że te rzeczy nie pozostaną zbyt długo takie. Jestem na taśmie montażowej.”

 

Ta historia wydawała się podobna do tej opowiedzianej przez Jamesa, składania w wypełnionej gazem komorze. „Co się dalej dzieje z tobą?”

 

„Jestem w tej chwili tworzony. Oni coś tam robią, a ja pływam w macicy, spoczywając w tym miejscu. W tym miejscu są też inni, tacy jak ja. Pojawia się dziwne nowe uczucie, które mi się nie podoba.”

 

„Czy cierpisz?”

 

„Bardzo słabo. Jest odczucie ciepłego czegoś w rodzaju delikatnego kokonu i jestem bardzo bezpieczny. Ale jest to nieprzyjemne uczucie, które nazwałabyś bólem. Ten ból to bardzo dziwna rzecz.”

 

„Co się dzieje, że czujesz ból?”

 

„To, co robią by panować nad wytworzeniem ciała, sposób, w jaki próbują to poukładać. Pojawiają się wszystkie te niezwykłe odczucia. Jesteśmy rozwijani z pewnym przyśpieszeniem.

Jesteśmy ludźmi robionymi przez ludzi. Jest tak, ponieważ potrzeba nam zmian, aby możliwe było zamieszkanie tej powierzchni.”

 

W tym momencie wydawało mi się, że jesteśmy na właściwym tropie. „Jacy to ludzie, którzy was robią?”

 

„Mają w sobie ten dziwaczny strach – te nowe zwierzęta o niższych częstotliwościach. Nie jest to podobne do wzniosłego i lekkiego uczucia – ta niska częstotliwość wydaje się bardzo niezwykła.”

 

Steven zaczął nerwowo wiercić się w krześle. „Pamiętam wiele walki i dyskusji, które miały miejsce w całkiem innym czasie. Ktoś, kto podjął decyzję opuszczenia tej planety, powiedział, że jest to najlepsze wyjście. Teraz jestem znów tutaj jako małpa, więc może nie był to tak dobry pomysł. Biorąc pod uwagę wszystkie te problemy inżynierii genetycznej, nie powinienem znów być tutaj.”

 

Stawał się coraz bardziej podniecony, dlatego spróbowałam zmienić temat: „Czy wiesz skąd przybyłeś, zanim znalazłeś się w tym miejscu?”

 

„Tak, pamiętam, ale było to w całkiem innym ciele. Tamto było podobne do ludzi w tunikach. Nie bardzo wiem, co się stało. Odłączyłem się od tego niebieskiego ciała.”

 

„Co teraz się dzieje?” – spytałam. On się uspokoił, a głos nabrał innego tonu.

 

„W tej chwili widzę nas ubranych uroczyście w tuniki. Wszyscy przychodzimy z tego samego źródła. Mamy całe społeczeństwo, żyjąc w wielu miastach, mamy swoje style życia i prace. Na dwa lub trzy wieki przed poleceniem odejścia, pojawił się ruch duchowy, mający na celu zharmonizowanie nas z postępem techniki. Z tego właśnie powodu jesteśmy odziani jednolicie na tę ceremonię – by pokazać, że jesteśmy zjednoczeni.”

 

„Opisz tę ceremonię” – zasugerowałam.

 

„Widzę imperatora jaszczura przejawiającego się na krótko przed początkiem uroczystości wraz tymczasową inkarnacją ze świadomością Drako [z gwiazdozbioru Smoka]. Obok nich na podwyższeniu siedzą z rękami na oparciach swoich tronów król jaszczur ze swoją królową.

 

 

 

Rysunek imperatora Reptoida

 

 

Noszą fioletowe togi, które są bardzo gęsto utkane złotymi frędzlami. Król nosi czerwoną czapkę ze złotymi kaskadami schodzącymi na plecy. Królowa, która siedzi obok niego, nosi na głowie coś przypominające koronę. Oboje noszą wszelkiego rodzaju ozdoby.

Mają powolne, pełne pewności siebie spojrzenia, takie jak wasi dzisiejsi przywódcy. Poruszają się powoli i zdają się nie mieć dla nikogo szacunku.

Ich długie twarze zwężają się ku dołowi. Oczy mają nieco z boku głowy. Ich wielkie ręce mają trzy palce i kciuk, z długimi żółtawymi pazurami.

Król ma skórę w kolorze głębokiego burgundy (czerwony brąz do ciemnej purpury). Skóra królowej ma kolor głębokiego błękitu. Jej oczy są krystalicznie niebieskie a ciało bardzo delikatnie półprzezroczyste. Wygląda niemal eterycznie, tak jak gdyby przebywała naraz w kilku wymiarach. Z boku jej szyi widać pulsowanie. Poza tym, jest jak kamień. Teraz jakby się budziła, trochę porusza się tu i tam; tak jak gdyby wychodziła z transu. Niebieskie oczy zmieniają się w odcień brązu, kolor oczu zwykłych jaszczurów. Kolor jej oczu zmienia się, gdy jest w astralu. Teraz wygląda dokładnie tak jak wszyscy inni. Jej błękitna świadomość zdaje się być kombinacją składników. Boski duch użył części jej, aby 'wchannelingować' się do tego miejsca.

Po obu stronach królewskich osobników stoją symetrycznie mniejsi ludzie-jaszczury o niebieskiej, żółtej lub czerwonej skórze. Niebieska skóra wydaje się ważna dla jaszczurów. Ta grupa cały czas porusza się tu i tam i zdaje się bać.

Inny jaszczur wygląda na siostrę królowej. No, nie są to rodzone siostry, ale takie, które mają podobne moce. Obok niej stoi sztywny jaszczur z niebieskimi oczami. Niebieskie oczy wskazują, że dany osobnik channelinguje.

Z jednej strony jest zasłonięty obszar, w którym znajduje się grupa Drako. Wydają się bardzo zaniepokojeni i chodzą w koło. Medytują w grupowej świadomości, próbując wywołać czyjąś obecność.”

 

Znów pojawiło się słowo Drako. „Kim są Drako. Czy współpracują z królewskimi jaszczurami?”

 

„Ci królewscy są przepełnieni poleceniami Drako – ci mówią im, co robić. Drako za zasłoną sami oczekują na polecenia od hierarchii Drako. To ciekawe – oni myślą, że coś się stanie, ale nic się nie dzieje.

W przednim rzędzie na widowni siedzą dygnitarze ludzi-jaszczurów. Za nimi są najwyżsi dowódcy wojsk. Dalej siedzą biurokraci, urzędnicy i inni ważni ludzie. Na samym końcu, z tyłu siedzą gwiezdni ludzie ze statku bazowego.

Dwóch, raczej prosto ubranych, gwiezdnych ludzi, komandor i jego żona, podchodzi do podwyższenia. Mają standardowe ciała o bladej skórze, duże czarne oczy i wykazują klarowność postrzegania. Gdy ci podchodzą do postaci królewskich, Drako za zasłoną chowają się, gdyż nie chcą być zauważeni.

 

 

 

Egarina i Alcheringa wchodzą na podwyższenie,

podczas Uroczystości Przekazania

 

 

Żeńska gwiezdna osoba porozumiewa się telepatycznie ze swoim mężem, gdy idą w kierunku osób królewskich. 'Czy oddadzą ją nam?' – mówi ona. On odpowiada: 'Musimy to po prostu zobaczyć.'

Nie bardzo wiem, co to jest za ceremonia – jest tu tyle sprzecznych myśli. Każdy myśli, że uroczystość jest z jakiejś innej okazji.

Żeńska gwiezdna osoba najwyraźniej odniosła wrażenie, że ludzie-jaszczury mają odejść. Niezależnie skąd otrzymała tę informację, nie mogło być to wiarygodne źródło, gdyż Drako i ludzie-jaszczury nie zamierzają opuścić Ziemi. Chociaż mówią, że gwiezdni ludzie są nowymi opiekunami, w swoich umysłach niczego takiego nie mają.

Drako uznali, że dobrym sposobem na powstrzymanie ich jest zjedzenie ich obojga, a faktycznie wszystkich gwiezdnych ludzi. Ale, gdy Drako wychodzą z ukrycia przed zasłonę, stwierdzają, że nie da się zjeść komandora i jego żony. To z powodu otaczającej ich ochronnej osłony. Dlatego uroczystość toczy się dalej.

Jest wymiana za pomocą rąk, wzajemny symboliczny przekaz energii. Wszyscy ludzie-jaszczury zaczynają ryczeć – jest to naprawdę obrzydliwy dźwięk. Z barwy głosu obecnych widać, że mimo że odprawili rytuał, nie zadziałał on. Gwiezdni ludzie ruszają w drogę powrotną, mijając ludzi-jaszczurów i zastanawiając się, dokąd to wszystko zmierza.

Na zewnątrz czeka statek – duży biały. Gwiezdni ludzie wsiadają do niego i wracają na statek bazowy.

Cała uroczystość okazała się wielkim niczym. Królewskie osoby tak naprawdę nie wiedziały, po co się ona odbyła. Stworzenia te są nikczemne i przebiegłe, ale robią jak się im każe. Nic nie zostało przygotowane do ceremonii przekazania. Nie wiedzieli, do czego ma to doprowadzić, więc po prostu wykonywali instrukcje. Pod wpływem Drako imperator-jaszczur mówi do króla jaszczurów: 'Zabijcie ich wszystkich i rozwalcie statek bazowy.'”

 

Głos Stevena zmienił się na niemal dyplomatyczny. Przedstawił się jako Binjala od Elohim, ten który prowadził Stevena przez tę regresję.

„Kiedy decydujemy się przejawiać, nasi ludzie mają duże kończyny i niemal ludzkie ciało. Mamy różne wyrazy twarzy, bardziej boskie, powiedziałbym nawet, że wszechmocne. Jesteśmy wyjątkowo obecni, a jednocześnie z innego świata. Niektórzy z nas są dość mocno zatroskani przebiegiem rzeczy i bardzo angażujemy się w działania. Mamy siłę argumentów, bardzo mocne ciała i zdolność przejawiania się. Z nich korzystamy, gdy zachodzi potrzeba. Możemy działać jednocześnie w ponad sześciu tysiącach miejsc w przestrzeni i czasie – wszystko od razu, na całej przestrzeni.

Ale, widzisz, potrzebujemy niewielką liczbę gwiezdnych stworzeń z rozmaitych systemów gwiazdowych, aby zeszli na tę planetę i pomogli nam rozpracować pewne szczegóły związane z podniesieniem ogólnej energii tej sfery.  Potrzebujemy wpływu ich świadomości na Ziemi. Powiedzieliśmy, że możemy zrobić to sami, jeśli nie zechcą użyczyć okazów samych siebie do genetycznych zmian.

Gwiezdni ludzie odpowiedzieli, że jeśli mają przybyć do tego miejsca, przywiozą siebie. Myśleliśmy, że to tylko czysta idea, ale oni zdecydowali się ją realizować.

Byli dość stanowczy co do idei ustanowienia kolonii dla ich własnego społeczeństwa. Próbowaliśmy wyjaśnić, że warunki na tej planecie będą trudne i nieprzyjazne. Powiedzieliśmy im, że szanse na założenie kolonii w zwykły sposób są marne. Powiedzieli, że w taki właśnie sposób będą kontynuowali rozwój swojej cywilizacji. Odpowiedzieliśmy: 'Są inne sposoby, na jakie możecie rozprowadzić swoją energię na tej planecie – nie musicie żyć tutaj.' Nie posłuchali.

Wydaje się, że myśleli, iż ich obecność jest niezbędna, że to doda wartości do ich poczucia wspólnoty i tym podobne rzeczy. Powiedzieli, że łatwiej będzie sprowadzić rodziny, które powoli przystosują się do Ziemi, niż żebyśmy my wzięli ich w formie informacji genetycznej.

Tak więc, ustąpiliśmy i pozwoliliśmy im pójść tą drogą. Wszyscy zgodziliśmy się, że będzie to po prostu z pożytkiem dla tej planety i że wszystko przebiegnie bezbłędnie. Zapewniliśmy ich, że przedsięwzięcie będzie zorganizowane i bezpieczne. Tak im powiedzieliśmy.”

Roześmiał się.

„Byli przekonani, że zdołają dokonać niewielkich genetycznych zmian na sobie we właściwym kierunku i poradzą sobie. My mieliśmy wątpliwości. W rzeczywistości to nie były wątpliwości. Znaliśmy przyszłość. Po prostu byliśmy grzeczni i uprzejmi. Nie posiadali odpowiedniej technologii, by przetrwać, ale oni polecieli.”

W jego śmiechu było coś dziwnego.

 

Steven rzucił głową i wpatrywał się we mnie bardzo zimnym spojrzeniem. Jego głos znów zmienił się, a brzmiał w nim jakiś nieciekawy aspekt.

 

„Przedstawię ci świadomość Drako, która stoi za imperatorem jaszczurów. Nie spodobałbym się ci – z wyglądu jestem dość krokodylowaty. Mam zwierzęcą skórę z małymi guzami. Mam duży ryj, niemal jak u smoka, z licznymi zębami. Mam też duże uszy.”

 

 

 

 

Rysunek gwiezdnego człowieka Drako

 

 

Przerwał i znów zaczął się we mnie wpatrywać. Denerwowałam się: „Tak?”

 

„Nasza wizyta jest wielkim zaszczytem dla ludzi-jaszczurów, którzy postrzegają nas jako swoich bogów. To zrozumiałe, że tak postępują, gdyż jesteśmy ich stwórcami, ich panami i mistrzami, którzy dawno temu dali im wolność. Od tamtego czasu przeszliśmy do innego wymiaru przez bramę. Wcale nas nie obchodzili ludzie-jaszczury, a po prawdzie żadne inne stworzenia, które wykreowaliśmy. Teraz wróciliśmy, by pokazać się na tej uroczystości.

Przez krótki czas opiekuję się Ziemią – w przyszłości ktoś inny będzie się nią opiekował. Hmm, widzę siebie jak zjadam świadomość małej istoty podobnej do małpy. Pamiętam, jak odżywiałem się różnymi istotami przez zjadanie ich świadomości.”

 

Zjadać ich świadomość – cóż to za kreatura ten Drako? „Jak się czujesz, robiąc coś takiego?”

 

„Cóż, zdaje się, że nie mam żadnego rodzaju uczuć. Wydaje się, że nie ma sensownego celu w tym, co tutaj robimy. A, jest. My Drako przyszliśmy tutaj, by zabrać złoto, które wydobywają dla nas stworzenia podobne do małp.”

 

„Do czego używacie złota?”

 

„To rzecz do transmutacji. Gdy go przyswoimy, wytwarza on małe wiry w naszych ciałach. Ten biały złoty proszek pozwala nam trochę manipulować atomami. Stajemy się bardziej przezroczyści, co pozwala nam przejść do innego wymiaru. W tej chwili przemieszczam się poprzez czasowy tunel do miasta, które zdaje się być w USA w latach 1930-tych. Podchodzę do jakiegoś faceta, tylko by zobaczyć, co się stanie. On ucieka krzycząc. Ach, ciągle wyglądam jak Drako. Powinienem był zmienić te formę. Ucieczka to najlepsza rzecz, jaką mógł zrobić – my Drako nie potrafimy poruszać się zbyt szybko.

Wiesz, po prostu podchodząc do kogoś, mogę skonsumować całą lub część jego świadomości. Osoba, która jest w ciele, w ogóle tego nie lubi. Nikt nie lubi, gdy podchodzisz i go spożywasz. Przynajmniej, żadne z ludzi, których jadłem nie wydawało się lubić tego.”

 

Zatrząsł się od suchego rechotu.

 

„To część całej osobowości Drako – pamięci setek i tysięcy krzyczących ludzi.”

 

Ten proceder był przerażający. „Przejmujesz ich ciała?”

 

„Nie, po to, żeby żyć jem ludzi spożywając ich świadomość. Nie dbam o ich ciało.”

 

„Czy masz jakieś odczucia z tym związane?”

 

„Czuję po prostu tak, jak gdybym miał uczucia wszystkich innych. Trudno byłoby znaleźć coś, co nie jest odbiciem [uczuć] ludzi, których skonsumowałem. Jest to inne spojrzenie na stan rzeczy, ale cała ta idea wydaje mi się obca, gdy patrzę na to w ten sposób. Wydaje się, że jestem pamięcią każdego [skonsumowanego] i pragnę czynić to dalej.”

 

W tym miejscu regresja stawała się coraz bardziej nierzeczywista. „Czy jesteś szczęśliwy, kontynuując to wszystko?”

 

„Cóż, nie sądzę abym był szczęśliwy, ale nie martwi mnie to szczególnie. Widzisz, mój byt to po prostu to, co robię. Nigdy nie przyszła mi myśl, by zastanowić się nad robieniem czegoś innego. Jestem pewien, że umarłbym, gdybym przestał.”

 

„Czy to cię martwi?”

 

„Idea śmierci? Tak, rzeczywiście mnie niepokoi. Byłoby wtedy odczucie grozy, rodzaj przesunięcia się do centrum wszystkich uczuć ludzi, których skonsumowałem. Gdybym umarł, znaczyłoby to, że dosłownie wpadłbym między nich.”

 

To było jak z filmu-horroru. „Jesteś podobny do Drakuli.”

 

Zaryczał śmiechem: „To słowo pochodzi od Drako.”

 

To brzmi sensownie. „Czy są inni podobni tobie?”

 

„Którzy tak jak ja odżywiają się ludźmi? O tak – mnóstwo. Wszyscy robimy to samo. I wiesz co? My Drako żyjemy wyjątkowo długo.”

 

„Czy są jakieś rasy wyższe od was?”

 

„Są świadome istoty, których nie potrafimy konsumować – są to ekspansywne, krystaliczne struktury. Ale to normalnie się nie zdarza. Zwykle po prostu podchodzimy do czegoś i jemy to. Nie ma tu żadnej taktyki, jakiegoś procesu.”

 

Potrząsnął głową. „Niemniej, gdy stajemy przed tymi istotami, ich świadomość zdaje się być znacznie większa od naszej. Mamy pewien respekt, jeśli chodzi o te krystaliczne struktury. Nie mamy wiele możliwości na ten rodzaj uczucia, ale jest jakaś ich namiastka.”

 

„Opisz ich” – zasugerowałam.

 

„OK. Spróbuję wejść głęboko w świadomość Drako, dalej poza wszystkich tych z traumą.”

 

Głos Stevena wrócił do normalnego brzmienia.

 

„To dziwne. Widzę kryształ wewnątrz złotego koloru cylindra. Jest on utrzymywany w swoim miejscu przez główną strukturę krystaliczną. Jego ręce mają własności sensorów.”

 

Steven usiłował mówić, ale potem powrócił głos Drako.

 

„Wewnątrz tego cylindra osadzony jest kryształ przepełniony światłem. Odnoszę wrażenie, że jest to czynnik sfer anielskich, tak jak gdyby brali udział w jego konstruowaniu. Wrodzona Drako wewnętrzna głęboka ciemność jest z tym sprzeczna. Niemniej, istnieje pewne poczucie tęsknoty do anielskich królestw.

Poczucie światłości jest dość atrakcyjne, ale głębia pamiętanego cierpienia jest niezmierzona – to zadanie wydaje się niemożliwe do zrealizowania. Ja nie widzę możliwości, aby to zaczęło się dziać. Wydaje się, że nie ma bramy dla nas, dzięki której moglibyśmy zmienić to, co robimy. Nasze życie jest tak proste, tak prostolinijne, że wydaje się konieczne, byśmy dalej się tym trudzili.

Bo widzisz, wiele milionów lat temu wstąpienie ludzi na jakiś statek drakoński stał się znaczący. Przechodząc przez wymiarowe morze, odkryliśmy ciekawą energię, którą Drako może się odżywiać. Było to raczej czymś w rodzaju przynęty – wystawiasz kwiatek, a my idziemy do niego jak pszczoły.

Zdołaliśmy zmienić niektóre szczegóły kształtowania macierzy naszej grupy energii, tak że mogliśmy zasilać własne mechanizmy, własne procesy i te wszystkie liczne prace, w które byliśmy zaangażowani. Tak więc, w rewanżu za dostarczanie ich energii dla naszej maszynerii, my integrujmy ją.

Oni wszyscy zdają się myśleć, że my tylko bierzemy podłączając się do ich świadomości i korzystając z ich mocy. Niemniej, istnieje doskonałe zrównoważenie energii – my dajemy w wymianie tę samą ilość drakońskiej energii.

Energia Drako przydawała się w odzwierciedlaniu świadomości planet, pojedynczego bytu obejmującego miriady form jego samego. Stwarza to całkiem potężną krystaliczną strukturę geometryczną danej planety.

Wyobraź sobie umierającą planetę z miliardem ludzi. Ale powiedzmy, że jest tylko milion dusz – wszystkie jednocześnie inkarnowane. Oznacza to tysiąc ciał na każdą duszę.  Im mniej jest dusz, tym więcej ciał każda zajmuje. Jest to coś w rodzaju reaktora energii jądrowej, doskonale promieniuje. Geometria dusz planety staje się dość spektakularna i udoskonala energię planety. Tak więc, w tym ostatnim dniu zamieszkiwania jest tam powiedzmy miliard ciał i tylko jedna dusza.

Gdy ta ostatnia dusza odchodzi, cała ludność umiera w jednej chwili. W takim momencie planeta staje się świadoma siebie.

Ostatnią energią, jaką planeta spotyka jest pojedynczą świadomością. Ta energia, ta świadomość przechodzi do planety. Jest to, coś, co my Drako niezmiernie lubimy, gdyż jest dla nas przydatnym sojusznikiem.”

 

Niczego z tego nie zrozumiałam i patrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami. „Czy Drako istnieją tu w naszych czasach?”

 

„Nie w tym szczególnym miejscu. Mam na myśli to, że byliśmy tu w przeszłości i będziemy znów w przyszłości, ale w tej chwili nas tu nie ma.”

 

To stanowiło prawdziwą ulgę. „Czy Reptoidy są takie jak ty?”

 

„Jaszczury są bardziej ukierunkowane na mózg. Poruszają się i działają szybciej, odpowiadając sobie nawzajem w sposób bardziej intensywny.

Są tam osobniki męskie i żeńskie, i jest w nich mnóstwo agresji. Ten, nad którym panuję, jest bardzo zainteresowany władzą. Patrzy na sytuacje, mając na widoku osobistą władzę i prestiż. Szuka okazji, by zaatakować innych – fizycznie lub jakoś inaczej, gdyż on zawsze...”

 

Steven przerwał na dłuższą chwilę. Gdy znów zaczął mówić, jego głos brzmiał normalnie.

 

„I to było dziwne. Gdy malowałem w jakiejś części fresku, przypominałem sobie pracę nad tymi hieroglifami. Pamiętałem inną ścianę, taką gdzie nie pracowałem pędzlem.

Żłobiłem za pomocą kawałka metalu, z którego ubywało energii i który zanikał. Zacząłem używać małego narzędzia, ale to wkrótce uległo uszkodzeniu, podniosłem więc kawałek skały i dalej pracowałem. Zabrakło mi energii i otrzymałem boskie polecenie pójścia w inne miejsce. Tam wyciągnięto mnie z traumy dawnych wspomnień. Rozwinąłem się do lepszej formy życia, a po to właściwie przyszedłem.”

 

Steven otworzył swoje wielkie niebieskie oczy i z promiennym uśmiechem usiadł prosto. Jego młoda twarz stanowiła obraz niewinności.

 

 


Następna rewelacja przyszła od Michaela.

 

Michael niezależnie odwiedził tamto miejsce w Kariong. W ciągu pierwszych piętnastu minut po zobaczeniu hieroglifów targały nim pogmatwane emocje i obrazy w umyśle. Ktoś dał mu mój numer telefonu. Gdy w końcu zadzwonił, umówiliśmy się na jego wizytę.

 

Już od chwili, gdy otworzyłam drzwi wejściowe, Michael wywołał we mnie sprzeczne emocje. Zwykle mam natychmiastowe reakcje na ludzi, albo pozytywne, albo negatywne, ale z Michaelem miałam jedne i drugie.

 

W końcu usadowił się w 'gorącym' siedzeniu oglądając zdjęcia. Wprowadziłam go w pamięć gwiezdnych statków, opisując owe dwa zwiadowcze statki, które lądowały w Kariong. W swojej pamięci postrzegał dwóch aniołów trzymających jego ręce i prowadzących go w kierunku statku bazowego. Gdy próbowałam skierować go na sam statek, miał trudności z zobaczeniem tam siebie i zaczął mówić z pewnym wahaniem.

 

„Widzę formę gada. Czuję ręce z płetwiastymi palcami; coś jest niedobrze.”

 

„Gdzie widzisz siebie?”

 

„Jestem na innym statku. Coś jest źle.”

 

Jego źrenice były szeroko rozwarte w wypełnionym światłem pokoju. Ręce zaczęły mu drżeć, dlatego próbowałam go zachęcić: „Wszystko w porządku, po prostu kontynuuj opisywanie obrazów. Skup się nieco bardziej i spytaj aniołów, co oni chcą, abyś zrozumiał.”

 

Uspokoił się nieco, więc tymczasowo wtrąciłam: „Jak wygląda postać tego gada?”

 

„Ma on szpary na oczy, które są przeszywające, żółte i humanoidalne. Z tyłu głowy ma rodzaj łuskowatej grzywy, a z przodu trochę kudłatych włosów. Nosi coś w rodzaju pulowera z żółtymi rękawami. Ma ręce i nogi oraz wystający z tyłu ogon. Jego głowa jest w przyzwoitej proporcji do reszty ciała, ale jasne jest, że jest gadem.

 

 

 

Rysunek Reptoida

ubranego w płaszcz szambelana

 

 

Wiem, że jestem tutaj, ale jednocześnie czuję, że jestem tam. W rzeczywistości nie jestem w tym ciele, ale doświadczam tych odczuć. Czuję złość w stosunku do tej łuskowatej osoby, ale jestem tylko obserwatorem.”

 

Michael zmarszczył brwi: „Nie, jest coś więcej niż to. On patrzy przez okno statku. Myślę, że jest jakimś dowódcą. Teraz wydaje rozkaz oddania ognia w kierunku statku. Chce, abym zniszczył go. O nie … teraz w kierunku gwiezdnego statku odpalam broń opartą na wiązce cząstek.”

 

Ku memu przerażeniu on zdawał się być tym Reptoidem, który zestrzelił z nieboskłonu statek bazowy.

 

Michael wrzeszczał, podczas gdy ja czułam oburzenie: „Czy dobrze się z tym czujesz?”

 

Jego głos stał się bardzo miękki: „Nie, część mnie boleje. Jestem tą istotą.”

 

Otwarcie zaszlochał, uwalniając starożytne poczucie winy. Przez chwilę nie wiedziałam, co zrobić. Czułam mieszaninę sympatii i gniewu. Wtedy uświadomiłam sobie, że on doświadczał karmy tak samo jak ja – tak jak to wyjaśniła Egarina. „Michael widzę, że cierpisz, proszę nie osądzaj się.”

 

Energicznie potrząsnął głową. „Nie, ogromny statek w kształcie grzyba ulega eksplozji. Odlatują z niego setki mniejszych statków. Jego części zaczynają spadać w kierunku planety. Statki zwiadowcze próbują uciekać, ale nasze statki do nich strzelają, powodując ich dezintegrację. Jest to nieludzkie.”

 

Uświadomił sobie, że jego ostatnia uwaga mówiła wszystko i gorzko zaśmiał się. Był strasznie zły na Reptoida, który wydał rozkaz, ale nie mógł znaleźć uzasadnienia dla swojego gniewu. To on oddał strzał. Odległy aspekt jego osobowości powrócił dziewięćset tysięcy lat później, by mu stawić czoło.

 

Chłodnym głosem spytałam: „A co ze statkami, które ocalały?”

 

„Na planetę zeszły drużyny, by ich odszukać i zniszczyć – zniszczyć ostatnie dowody tego, co zrobiliśmy. Nie powiodło się im, gdyż po prostu nie mogli ich znaleźć. Zamiast tego zabrali całe wyposażenie, które gwiezdni ludzie rozładowali na powierzchnię planety. Było ono potrzebne do naszych prac. Ponieważ zabili prawie wszystkich gwiezdnych ludzi, po prostu odlecieli. Rozkaz odlotu wydał ten sam dowódca, który wydał rozkaz otwarcia ognia.”

 

„Dokąd się udali?”

 

„Wrócili do swojego statku dowodzenia. Później statek ten niejako wskoczył w inną przestrzeń i wrócił na Oriona.”

 

Michael zaczął uciskać swoją pachwinę: „Czuję okropny ból w brzuchu – tak jak gdybym został czymś dźgnięty. Och – zostałem zastrzelony przez Reptoidów. Może w istocie nie jestem z Oriona. Myślę, że byłem na gwiezdnym statku. Tak, proszę, niech będę z tego statku.”

 

Jego wizje skakały z miejsca na miejsce, tak jak gdyby był także na statku bazowym. To było bardzo mylące.

 

„Nie, Reptoid to część mnie. Czuję się tak, jak gdybym to ja wydawał rozkaz zniszczenia gwiezdnego statku, mimo że wiem, iż stałem wtedy obok dowódcy.

Teraz jestem na dole, na powierzchni i czuję, że nie mogę oddychać. Następnie widzę innego typu Reptoida z okropną czerwoną i cętkowaną na czarno skórą. Ma straszne czerwone oczy. Nosi kaburę z jakimś urządzeniem. Wyciąga je, kieruje w moją stronę i padam na ziemię. Coś gorącego weszło do mojego brzucha.

 

Michael wpadł w panikę, tak jakby naprawdę został postrzelony. Próbowałam go uspokoić: „Popatrz na swoje ręce i dłonie. Opisz jak wyglądają.”

 

Wydał się zaskoczony: „Dłonie wyglądają na ludzkie, z pięcioma palcami, ale ramiona są ciemne i łuskowate.”

 

„Czy tak wyglądałeś na statku?”

 

„Trudno powiedzieć, gdyż mam na sobie mundur. Jest czerwonawo-brązowy z żółtymi rękawami oraz z insygniami na prawym ramieniu.

Pamiętam, jak leciałem statkiem przez atmosferę planety a potem szukałem w biegu ukrycia. To wtedy oni przyszli i zastrzelili mnie. Jest to dziwne. To tak jak bym był w dwóch miejscach naraz.

Nie czuję się dobrym człowiekiem. Mam poczucie bezwartościowości. Wszystko to jest wymieszane – tu wybuchający gwiezdny statek a tu mój lądujący statek. Niektórzy ludzie zostają zranieni, a ja – zastrzelony.

Mam dwie różne stopy. Jedna jest płetwiasta, a druga należy do gwiezdnej osoby. To tak, jak bym był dwoma ludźmi naraz – to bardzo mylące.”

 

Poprosiłam go, aby odpuścił część siebie, która czuła się niegodna. Zaczął się uspokajać, ale ciągle wydawał się nie móc oddychać; tę reakcję głęboko rozumiem.

 

„Atmosfera jest bardzo lepka. Myślę, że pamiętam jak byłem gwiezdną osobą, która przyleciała na tę planetę w statku zwiadowczym. W tym, który złamał się na dwie części i poszedł pod wodę.”

 

Teraz spojrzał na mnie jasnymi, spokojnymi oczami. „Wiem, kim jestem.”

 

Jego głos stał się bardzo delikatny a po policzku spłynęła mu łza. „Odgrywam rolę dobrego faceta i złego faceta. Pozwala mi to zobaczyć obie strony tej samej monety oraz brak współczucia pomiędzy niektórymi. To moja lekcja – zrozumieć smutek, tak abym mógł poczuć współczucie a potem miłość.”

 

Uśmiechnął się do mnie: „Bardzo dziękuję ci za pomoc.” Po tym Michael wstał i wyszedł frontowymi drzwiami.


 


Pewnej niedzieli mieliśmy spotkanie w Alcherindze. Było otwarte dla przyjaciół i sąsiadów, a chodziło o relaks i nieformalny piknik. W ciągu dnia wielu przyszło i odeszło. Jeden z gości, Joseph, podszedł do mnie, by porozmawiać. W jego oczach dostrzegłam coś, co wyglądało na niewiarygodne uczucie miłości zdającej się promieniować ku mnie. Byłam zaskoczona, gdyż ledwie co znałam tego człowieka, ale widziałam też, że ma coś mi do powiedzenia.

 

Usiedliśmy w mojej pracowni, pokazałam mu zdjęcia z Kariong. Kamień Alcheringa leżał w pobliżu. Wróciły mu wspomnienia z odległej przeszłości. Joseph początkowo zdawał się być spokojny; ja zresztą też.

 

„Uh, Ziemia jest po lewej. Dowódca stoi za mną. Ja siedzę przy okrągłym panelu, mając przed sobą okno. Myślę, że ktoś siedzi z mojej prawej strony. Czuję krzywiznę Ziemi. Mam wrażenie obecności floty statków.”

 

„Odwróć się do tyłu i popatrz na dowódcę; czy możesz go opisać?”

 

„Jest w kolorze ciemnej czerwieni – to gad.”

 

Zjeżyły mi się włosy na karku: „Czerwony i gad?”

 

„Tak, on jest odpowiedzialny.”

 

„Opisz jego mundur.”

 

„Jest czerwonawo-brązowy z żółtymi rękawami i insygniami na prawym ramieniu.”

 

Pomyślałam o przekazie Michaela. Odpowiedniość była bardzo klarowna, ale jednocześnie myląca. Może wszyscy tak się ubierali. „Jak ty jesteś ubrany?”

 

„Jestem operatorem działa wiązki cząstek. Mój mundur jest srebrzysty.”

 

OK, prawdopodobnie było ich dwóch. „Dowódca mówi do ciebie. Co mówi?”

 

„Strzelaj.”

 

„Co? Mówi 'strzelaj'?”

 

Joseph zdecydowanie skinął głową twierdząco: „Mówi: strzelaj, strzelaj.”

 

Ogarnęło mnie niesamowite uczucie: „Czy widzisz, do czego strzelasz?”

 

Upłynęło kilka minut i nic nie powiedział. „Mów dalej” – zasugerowałam.

 

„Widzę przestrzeń z krzywizną Ziemi. Wyczuwam jak liczne małe statki w kształcie guzików opuszczają ogromny statek. Następuje eksplozja lub coś w tym rodzaju, olbrzymia eksplozja.”

 

Budziła się we mnie złość: „Jak się czujesz w związku z tym?”

 

„Niedobrze.”

 

„Dlaczego?”

 

„Ponieważ ja to zrobiłem.”

 

Tu zaczęłam trochę wrzeszczeć: „Tyś to zrobił, dlaczego to zrobiłeś?”

 

Ręce Josepha zaczęły trząść się. „Mój dowódca kazał mi strzelać, kazał mi otworzyć ogień, więc zrobiłem to. Jest tam wybuch światła, który bardzo szybko się przesuwa, niczym wybuch jądrowy zachodzący z niesamowitą intensywnością.

Wysyłany promień jest dźwiękiem, który dostraja się. Bardzo dobrze rozumiem ten mechanizm. Dostraja się do częstotliwości, która podobna jest to tej, którą posiada niszczony materiał. Jest to podobna wibracja, ale o znacznie większej amplitudzie, która sprawia, że materiał się rozlatuje, tak jak pieśniarz o wysokim głosie powoduje rozlecenie się szklanki.”

 

Czułam odrazę każdą cząstką mojego jestestwa, ale wiedziałam, że muszę kontynuować tę rozmowę. „Cofnij się we wspomnieniach, by dowiedzieć się, dlaczego jesteś tam, jak tam się dostałeś.”

 

„Przybyliśmy z wnętrza Ziemi. Jest tam ogromna militarna placówka, skąd wylatujemy. Oglądam te pojazdy, jak wylatują z głębokich pieczar w ziemi. To, czego się podejmujemy, jest naprawdę aktem zdrady.”

 

„Dlaczego, będąc wojskowym, uważasz, że jest to zdradzieckie?”

 

„Ponieważ istnieje porozumienie, że ci ludzie i ich statek mają przybyć bezpiecznie. Jest to działanie zdradzieckie.”

 

Joseph załamał się i płakał. Mój gniew stopniał.

 

„To co my robimy to straszna rzecz. Nie jesteśmy źli. Wiem, co robię, a jednocześnie wiem, że to złe. Ta sytuacja to pułapka dla mnie, ale muszę ruszać do dzieła, wiedząc, że nie powinienem.

Ponieważ jestem w wojsku, muszę wykonywać rozkazy. Nie da się od tego uciec, bo jeśli...”

 

Joseph głęboko wciągnął powietrze, jakby próbował powstrzymać płacz. Minęło kilka dalszych minut bez wypowiedzianego słowa. Delikatnie dotknęłam jego ramienia: „Co by się stało, gdybyś próbował postąpić wbrew rozkazowi?”

 

„Natychmiast by mnie zniszczyli.”

 

„W jaki sposób by cię zniszczyli?”

 

„Światłem. Można to zrobić oczami – potrafią to robić wzrokiem.”

 

„Wzrokiem? Czy są to ludzie-jaszczury z takim wzrokiem, czy są to Drako?”

 

Joseph potrząsnął głową: „Nie wiem.”

 

„Cofnijmy się do czasu przed tym zdradzieckim aktem. Czy kiedykolwiek spotkałeś kogoś z ludzi z gwiezdnego statku?”

 

Wyglądał na zmieszanego: „Jakiego statku?”

 

Nagle poczułam się zniecierpliwiona: „Statku bazowego – tego z ludźmi, którzy przybyli z miłością. Czy gdzieś spotkałeś ich, np. na ziemi?”

 

„Nie. Spotkania odbywają się tylko z wyższymi rangą... Nie mogę przypomnieć sobie imienia, ale zgodzono się, że ta sprawa wymyka się kontroli i musi się skończyć. Odejdziemy i zostawimy ich w pokoju, by odziedziczyli Ziemię. To zostaje zadekretowane. Są tu ludzie noszący fioletowe peleryny.”

 

To zgadzało się z przekazem Stevena. „Czy są to ludzie-jaszczury?”

 

„Tak, to oni.”

 

„Czy to ci ludzie-jaszczury mówią ci, że pora odejść?”

 

„Tak. Bardzo dawno temu, wielu z nas angażowało się w inżynierię genetyczną. Sprawy wyszły tak dalece spod kontroli, że olbrzymie zwierzęta włóczyły się po Ziemi a planeta ta stała się bardzo niebezpiecznym miejscem. Była to kwestia władzy, która eksplodowała i nie było widać jej końca.

Wszyscy próbowali prześcignąć siebie nawzajem w wielkości i jakości kreacji. To współzawodniczenie wynikło z żądzy władzy i zachłanności. Krzyżowali jak chłopcy, którzy bawią się dużymi zabawkami – męskimi zabawkami. Wykazywano totalny brak szacunku dla życia.”

 

Uspokoiłam się trochę. „Czy wiesz, z kim zawarli porozumienie?”

 

„Oni są bladoniebiescy. Jest coś w tych ludziach – półprzezroczystość, która bardzo silnie kontrastuje z gęstą fizycznością ludzi-gadów, u których się narodziłem. Mają w sobie jakąś lekkość czy delikatność. Zdają się niemal fruwać, gdy chodzą. Są niewiarygodnie łagodni.

Istnieje porozumienie, że gadzie rasy odejdą. Ale oni są pełni przebiegłości i zdrady. Łamią porozumienie. Powiedzieli, że odejdą, ale nie odchodzą. Są tu jeszcze dzisiaj.”

 

„Gdzie?”

 

„We wnętrzu Ziemi.”

 

„Czy zmienili swoją postawę?”

 

„Nie.”

 

Był to obszar, w który nie chciałam się zagłębiać. „Wróćmy do czasu, gdy użyłeś swojej broni na cząsteczki przeciw statkowi bazowemu. Widzisz uciekające mniejsze statki. Czy wiesz, co się dzieje? Czy jest rozkaz, aby ich ścigać?”

 

„Tak, jest. Ponieważ wahałem się przy strzelaniu, mój dowódca każe mi ścigać dwa statki, które lecą na południe. Wchodzę do małego pojazdu w kształcie balonu i opuszczam statek dowodzenia. Ruszam w pościg, widząc ich przed sobą.

Jest piękny dzień; na niebie widnieją ładne chmury kłębiaste. Jeden z ich statków rozbija się o wodę. Drugi bezpiecznie ląduje. Myślę, że cała reszta uciekających statków została zniszczona.”

 

„Czy próbujesz zniszczyć te ocalałe statki?”

 

„Nie. Jest to akt zdrady. Ci ludzie nie mają żadnej możliwości bronienia się. Próbuję znaleźć jakąś inną alternatywę. Było to zanim stałem się świadomy i zwróciłem ku Bogu. Coś budzi się we mnie, ale nie wiem co.

Byłem obecny na ich pierwszym spotkaniu dyplomatycznym na Ziemi. Zapamiętałem łagodność i delikatność tych ludzi. Pociąga mnie ta łagodność – w pewnym stopniu utożsamiam się z nimi. Teraz jestem w stanie cierpienia z powodu tego, co zrobiłem, co kazano mi zrobić. Wzywam postać bóstwa mojej matki, oczekując jego kary. Liczę na nią – sam nie wiem.”

 

Joseph przerwał na chwilę, by odzyskać równowagę.

 

„Być może oni wszyscy umrą, ale ja chcę im pomóc. Decyduję się na dezercję, czując, że pójście za tymi ludźmi jest mi pisane.

Mój statek zstępuje pionowo na polanę w pobliżu krzaków i dużych skał. Wysiadam i przechodzę przez zarośla do brzegu wody, gdyż przyciąga mnie błękit. Gdy patrzę za wodę i plażę, po raz pierwszy widzę Rosalyn.”

 

Ta uwaga to duże zaskoczenie. Rosalyn jest w tym życiu żoną Josepha.

 

„Odnajduję ją na plaży i czuję samą delikatność. Jej skóra jest półprzezroczysta. Jest tak łagodna.

Widzisz, gdy jesteś tylko wśród własnych ludzi, to tylko tyle wiesz. Ale nagle zobaczyć tę inną rzecz, tę delikatną kobiecość, jest to coś nowego.”

Ona jest ranna, a ja chcę jej pomóc. Pragnę ją pocieszyć, ale nie wiem, co robić. Ona jest ledwie przytomna i w stanie szoku, ale widzi mnie. Akceptuje mnie, wiedząc, że wyglądam całkiem inaczej. To dlatego, że wyczuwa moją troskę – nie obawia się. To trochę jak piękna i bestia. Jestem pokryty łuskami, mam ogon i pazury. Gdybym sięgnął ręką, by jej dotknąć, mógłbym ją zranić – jest tak delikatna. We mnie jest ta niezdarność, ale to życzliwa niezdarność.

Dwójka innych wychodzi z wody – ranni i w stanie wstrząsu. Wyczuwam obecność innej osoby i obracam się, by ją zobaczyć. To jedna z małp stworzonych przez nas. Nosi coś ze sobą, być może jest to włócznia. Wychodzi z buszu i zafascynowana patrzy jak ludzie o niebieskich skórach wychodzą z wody.

Potem słońce wyłania się zza chmur i niebiescy ludzie zaczynają krzyczeć z bólu.”

 

Pochylił głowę i przez chwilę trwał w milczeniu.

 

„Muszę poznać właściwy sposób na słońce – jest to następny krok ewolucyjny. Życie, jakie znałem dotąd było bardzo egocentryczne – generalnie robiłaś wszystko dla siebie, nie dbając o innych. Jest to problem w naszym społeczeństwie. Jestem w wojsku, a tu gdy się zbierzemy a nie działamy jako zespół, po prostu jesteśmy niszczeni. To zagrożenie zmusza nas do utrzymywania porządku, który jest w tym przypadku dla nas koniecznością.

Nagle widzę tę eksplozję, ruszenie w pościg i przejście na stronę gwiezdnych ludzi.

Martwię się o ich samopoczucie, a jednocześnie wiem, że to ja zgotowałem im tę traumę. Jest to inny sposób życia – coś więcej niż skupianie się na sobie samym. Dla mnie jest to coś bardzo nowego – jak rozkwitanie.

Ci ludzie mają grupową świadomość – wszyscy są dostrojeni do potrzeb innych. Nie ma takiego oddzielenia na indywidualności jak w moim społeczeństwie.

Oni akceptują mnie i wybaczają to, co zrobiłem. Staram się jak mogę, by pomóc im przetrwać w tej strasznej sytuacji. Za to oni obdarzają mnie miłością, co jest czymś niepodobnym do niczego, co znałem.

Pożywienie muszą brać z Ziemi. Potrafię pomóc gwiezdnym ludziom w rozpoznawaniu roślin, które są niebezpieczne dla nich ze względu na ich molekularne wibracje. Niemniej, nic nie mogę poradzić, by uchronić ich przed bakteriami i owadami, które pustoszą ich wrażliwe ciała.

Między Rosalyn i mną rozwija się uczucie. Ona mi pomaga po prostu będąc tym czym jest. Im bardziej się rozwijam, tym więcej uczę się o jakości życia, uczuciu i byciu szczerym.

Zmieniłem się. Moje pazury nie są już tak ostre czy szponiaste jak były. Oznacza to, że mogę dotykać tych ludzi. Uwielbiam poczuć miękkość ich skóry, tę niewiarygodną miękkość.

Gwiezdni ludzie zdają sobie sprawę, że jedyny sposób na przetrwanie jako ludzie na Ziemi to wyhodowanie krzyżówki z istniejącym gatunkiem, który dobrze się tu rozwija. Wybierają małe włochate stworzenia, gatunek, który myśmy wykreowali.”

 

Teraz zrozumiałam, dlaczego ocaleni z Rexegeny krzyżowali siebie z małpą.

 

U noworodków gęstość kości musi się zwiększyć, aby przyjąć ciśnienie atmosfery i aby były wystarczająco mocne na życie na Ziemi. Gwiezdni ludzie przyszli z bardzo różnej atmosfery i ich ciała są znacznie delikatniejsze. Ich potomstwo musi być mocniejsze. Ich skóra nie może znieść wystawienia na działanie promieni słonecznych, zatem substancja ich ciała musi być zmieniona. Tak, potrzebna jest re-konfiguracja. Pobieram próbki krwi od włochatych stworzeń. Po naradzie próbki są umieszczane w gwiezdnych ludziach.”

 

„Jak w szczegółach odbywa się krzyżowanie?”

 

„To zachodzi na poziomie molekuł.”

 

„Czy masz na myśli DNA?”

 

„Tak, wydaje się, że o nie właśnie chodzi. Ale, widzisz, nie ma mnie już w pobliżu, bo przychodzą i zabierają mnie.”

 

„Zabierają cię, kto przychodzi i zabiera cię?”

 

„Mój własny dowódca przychodzi po mnie. Niszczy mnie.”

 

„A co z gwiezdnymi ludźmi?”

 

„Po prostu zostawia ich tam.”

 

„Czy wiesz, dlaczego tak po prostu ich zostawił?”

 

„Nie. Ja jestem martwy.”

 

Joseph otworzył oczy i popatrzył na mnie smutno.

 

Te trzy regresje uświadomiły mi jak ważne jest, by nikogo nie osądzać. Wszyscy przeżywamy różne swoje role w rozmaitych ciałach, zarówno tu na Ziemi jak i w kosmicznych światach. W naszym zbiorowym doświadczaniu w końcu dojdziemy do zrozumienia współczucia i miłości.

 

Steven widział Drako, który polecił królowi jaszczurów, aby zniszczył gwiezdnych ludzi. Michael widział dowódcę Reptoidów, który wydał rozkaz strzelania do statku bazowego. Joseph widział operatora działa strzelającego wiązką cząstek, która ostatecznie zniszczyła go. Ta trójka to mili, przyjaźni ludzie, którzy nigdy się nie spotkali. Każdy przyszedł do mnie i przypomniał sobie zdarzenia, które doskonale łączyły się ze sobą.

 

W pewien sposób trochę mi się miesza i ciągle jeszcze tkwi we mnie złość. Ale mam już lepsze rozumienie jak rzeczy się dzieją, a życie nie jest już tak proste, jak było dotąd. Bardzo możliwe, że zadaniem znacznej części ludzkiej rasy jest danie tym, którzy spędzają życie jako kultury Drako, Reptoidów i Dinoidów, okazji do przeżycia życia w ludzkiej postaci. My jesteśmy innym rodzajem istot w tej części galaktyki – takimi istotami, które mają wbudowane rozumienie miłości i współczucia.

 

Ludzie pojawiają się sami i do tego tak jak gdyby każdy miał swój kolejny numer. Egarina przypomina mi: „Twoja dostępność jest ważna. Nie daj się uwikłać w inne prace.”