Jak Prof. Venkataraman uwierzył w Swamiego


W pierwszym numerze „Heart to Heart” z b.r. Prof. Ganeshan Venkataraman, znany ze swoich ciekawych i pełnych entuzjazmu artykułów oraz energicznej działalności w Radio Sai (którego zespół redaguje wspomniany miesięcznik), zamieścił swój obszerny (19 stron!) tekst pt. Bóg, Awatar i intelektualista. Ustosunkowuje się w nim zasadniczo tylko do jednego z krytycznych artykułów zamieszczonych tuż po Urodzinach Bhagawana Baby w pewnym tygodniku w Kerali, w porywający sposób obnażając niedorzeczność poczynań niektórych zajadłych przeciwników Swamiego. Kilka końcowych ustępów tekstu Profesor poświęcił sobie. Ten optymistyczny fragment przedstawiamy w nadziei, że dzięki niemu i nam się udzieli troszkę z zapału i wiary, jakimi Swami obdarzył Venkataramana.



Niektórzy z was mogą powiedzieć: 'Słuchaj, jesteś naukowcem, nieprawdaż? Jak więc było z tobą? Czy kiedyś byłeś po drugiej stronie, a jeśli tak, jakim sposobem przyszedłeś na tę?' Sądzę, że opisałem to wszystko w jednym ze swoich wystąpień w radiu. Niemniej, przy obecnej okazji należy się krótkie świadectwo. Tak, dawno temu byłem po drugiej stronie. Jednak nie wypierałem się Boga, ani nie oczerniałem Swamiego. Po prostu Swami był mi obojętny. Nie miałem Go, że tak powiem, w swoim polu widzenia. Potem przyszła ta właściwa pora i Bhagawan Baba przyciągnął mnie, i to mocno, za pomocą kilku wiele mówiących, traumatycznych przeżyć.

Jak Swami mówi w „Gicie Wahini,” nieszczęście jest prawdziwie wielkim sprzymierzeńcem, gdyż przyciąga do Boga. W moim przypadku, przyciągnęło mnie do Żywego i Kochanego Boga. Muszę wspomnieć, że kiedy po raz pierwszy zbliżyłem się do Swamiego, myślałem, że był po prostu świętym czy czymś w tym rodzaju. Wtedy nie wiedziałem, że jest On Awatarem. Uświadomiłem sobie to później. W tym początkowym okresie nie wierzyłem również w materializacje. Odrzucałem je jako niemożliwe, gdyż przeczyły wszystkim prawom nauki — było to typowe uprzedzenie wynikające z ignorancji. Pewnego pięknego dnia, gdy Swami zmaterializował dla mnie wibhuti, doznałem szoku. Na własne oczy zobaczyłem materializację, wykraczającą ponad tzw. prawa nauki i musiałem to zaakceptować.

Od tamtego czasu widziałem mnóstwo takich materializacji, w tym kilka bardzo osobliwych. Pewnego popołudnia kilka lat temu wszyscy siedzieliśmy na niższej części werandy w Sai Kulwant Hall. Było gorąco. Kilku z nas otaczało Swamiego, a w holu siedziały tysiące wielbicieli. Nagle, w środku rozmowy Swami na oczach wielkiego zgromadzenia zmaterializował owoc figi. Następnie puścił tę figę w obieg wśród nas. Gdy ją otrzymałem, stwierdziłem, że jest zimna, jak gdyby została dopiero co wyjęta z jakiegoś głębokiego zamrożenia! Wyobraźcie sobie otrzymanie zimnej figi w upalne letnie popołudnie. Później Swami rozdzielił ją na kawałki i rozdał nam. Ja też dostałem! Hmmm — była pyszna!!

Zakończę historią innej takiej materializacji, która była również niezwykła na swój sposób. Zdarzyło się to, gdy byłem Prorektorem. W tamtym okresie zawsze po Darśanie Swami wzywał mnie i kilka innych związanych z Instytutem osób do pokoju interview, gdzie spędzaliśmy z Nim jakiś czas. Owego dnia był wśród nas Dyrektor Administracyjny naszego akademika. Dla umilenia spotkania Dyrektor przyniósł ze sobą w srebrnym naczyniu orzeszki ziemne zwane też fistaszkami. Dyrektor zaproponował je Swamiemu, który zrazu odmówił, ale później wziął jeden orzeszek do ust. Następnie zaczął dawać nam po jednym orzeszku. Zrobił w ten sposób pełną rundę, potem drugą i przystąpił do trzeciej. Każdy wyciągał rękę po to Prasadam od Swamiego i ja uczyniłem to samo, gdy przyszła na mnie kolej. Ale to co wpadło mi do ręki nie było orzeszkiem ziemnym lecz szklistą plakietkę z jakimś obrazkiem. Spojrzałem pytająco na Swamiego, a On powiedział: „Popatrz co to jest.” Podszedłem z plakietką do okna w pokoju interview i próbowałem dojrzeć, co na niej jest, ale nie mogłem zobaczyć, gdyż nie miałem ze sobą okularów. W związku z tym Swami zrobił kilka docinków, po czym rzekł: „Plakietka ta pokazuje Kosmiczną Formę Pana. Osadzone są w niej postacie Śirdi Baby i Swamiego. Zostawiłem tam także trochę miejsca dla Premy Sai. Czy Premę Sai mam też dołączyć?” Milczeliśmy, oszołomieni tym doświadczeniem. On zaś uśmiechnął się i powiedział: „Nie, nie dołączę Premy Sai, bo wy faceci bez wiary opuścilibyście Mnie i poszli za Nim!” Wszyscy roześmialiśmy się.

Następnie Swami wziął plakietkę i trzymając ją przy ustach zaczął na nią dmuchać. Myślałem, że spowoduje jej zniknięcie, ale ona zamieniła się w stuprocentowy, błyszczący sygnet! Swami podniósł go wysoko, pokazując nam, oniemiałym z wrażenia. Powiedział: „Złotnik potrzebowałby piętnaście dni na wykonanie takiego sygnetu, a Ja zrobiłem to w mniej niż piętnaście sekund!” Potem kazał mi wyciągnąć prawą rękę. Nie mogłem wprost uwierzyć. W tym świecie, w którym było tylu wspaniałych wielbicieli, Swami dawał ten nadzwyczajny sygnet właśnie mnie. No ale to przecież Bóg. Jak kiedyś powiedział Ramakriszna Paramahamsa, „Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kto dostąpi Łaski Boga. Może być wielu zasłużonych ludzi, ale Pan Bóg, z sobie tylko znanych powodów może wybrać kogoś o wiele mniej zasługującego na wyróżnienie.” To wielka prawda, którą mogę potwierdzić na podstawie własnego doświadczenia.

[tłum. KMB; 2006.02.12]