Wędrowcy w czasie



Było to ostatnie, przed jego zaniechaniem publicznych przemówień, wystąpienie Sir George Trevelyana podczas Święta Gurupurnima 19 czerwca 1993 r.



    Drodzy przyjaciele,
to wielki zaszczyt ponownie uczestniczyć w tym wielkim spotkaniu. Myślę, że takie zebranie jest prawdziwie punktem styczności Wschodu i Zachodu i spotkaniem prawdziwie światowym. Takie zgromadzenie ma głębokie znaczenie. Możemy przecież odczuć, że w tej tu zamkniętej przestrzeni obecne są istoty nie tylko z tego świata, ale też ze światów żywiołów, wyższych światów i światów anielskich.
    Dla wielu z nas coraz bardziej oczywiste staje się, że wyższe światy są rzeczywiste i że świadomość nie jest ograniczona tylko do świata fizycznego. Powszechne uświadomienie tego jest możliwe jedynie wtedy, kiedy mamy do czynienia z nastawieniem na poznanie wiedzy wyższych światów. Myślenie zachodnie naprawdę się poszerza i dopuszcza możliwość wyższej wiedzy duchowej. My, na Zachodzie, wychodzimy z wieku materialistycznego myślenia. Dotąd rzeczywistość była przede wszystkim fizyczna. Ciągle jeszcze spokojnie postępujemy tak, jakby śmierć była końcem wszystkiego. Dla wyrażenia czci dla tzw. zmarłego używa się zwrotu: „Niech spoczywa w ziemi” albo „Śpi pod tym nagrobkiem”. Śpi pod nagrobkiem? Nie zamierzam spać pod żadnym nagrobkiem! Jest to niewyobrażalnie ponura wizja tego, czym jest życie. Jednostka ludzka jest nieśmiertelną istotą duchową. Pamiętajcie, żadne z takich stwierdzeń nie jest dogmatyczne. Kiedy wychodzimy z wieku materialistycznego, budzimy się do prawdy że istota ludzka jest nieśmiertelną, duchową istotą, która nie może umrzeć.
    Przechodzimy przez cmentarz i widzimy spuszczanie trumny do grobu; stwierdzamy wtedy, że ktoś chowany będzie spał. Napis nagrobkowy mówi: „Pod tym nagrobkiem śpi ...” Jakiż to absolutny nonsens — przy całym szacunku dla zmarłego. Ludzka istota jest jednostką duchową. Jest ona święta, nieśmiertelna i niezniszczalna. Porzuć ciało albo pozwól, żeby zostało zniszczone w dowolny sposób. Nieśmiertelna istota w nas zostanie uwolniona unosząc się do wyższych i bardziej subtelnych wibracji i odkrywając, że życie na ziemi nie jest jedynym życiem. „Umieszczam was na ziemi, na małym skrawku, abyście nosili promienie miłości”. Tak powiedział nasz wielki poeta William Blake. Zawarł on tu sedno sprawy. Postawiono nas na ziemi, na niewielkiej jej przestrzeni, na krótko, po to, abyśmy nauczyli się nosić promienie miłości.
    Coś się zmienia na naszej planecie. Planeta ta była ongiś planetą mądrości. Rozważcie sobie tylko zadziwiającą mądrość funkcjonowania całej Przyrody, mądrość tkwiącą w ludzkim ciele z jego myśleniem i konstrukcją, mądrość pozwalającą stworzyć punkt świadomości, w który ego może spaść z wyższych światów w gęstą materię i poprzez taką separację uczyć się funkcjonować na wolności. Oto ta cudowna, piękna planeta zdolna utrzymywać ucieleśnione duchowe istoty. To jest jej cud.
    Po stworzeniu Bóg powiedział: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię” [Rodz. 1.28]. Ziemia dana jest na miejsce do życia, warsztat pracy twórczej istoty, którą obdarzono wolnym wyborem. Ewolucyjne dojście do tego poziomu zajęło wiele tysięcy i milionów lat. We wszechświecie życia nie ma pośpiechu. Niemniej, jest wyznaczony czas trwania, ewolucja i rozwój. Myślę, że tym, co czyni nasz Wiek w najwyższym stopniu fascynującym, jest to, że po kulminacji dwóch milionów lat naszej epoki, budzimy się na to, czym w rzeczywistości jesteśmy.
    Wiele dusz zdecydowało, że muszą wyciągnąć z tego tyle korzyści, ile się tylko da. Zebrać wszelkie dobra, zdobyć całą władzę — oto oczywiste cele, główne zainteresowanie. Są nastawieni na to, aby walczyć o to, czego chcą. Jeśli masz coś, co oni chcą, gotowi są walczyć przeciwko tobie i wielka będzie szkoda jeśli cię zabiją. Spotkaliśmy się w Średniowieczu i pokłóciliśmy się; ja dobyłem miecza i przebiłem cię na wylot, sądząc że bardzo dobrze postąpiłem. Okazałem się sprytny — pozbyłem się wroga uzyskując to, czego od niego chciałem!
    Później uświadomiłem sobie, że obciążyłem swoją duszę odpowiedzialnością za zabicie ciebie. Miałeś coś robić, a ja to przerwałem. Zgroza! Sądziłem, że byłem sprytny zdobywając to, czego mi było potrzeba, poprzez zabicie ciebie. Na końcu życia, kiedy spotykam Boga, patrzy On na mnie i mówi: „A co z tamtym człowiekiem? Tym, którego zabiłeś? Nie możesz dalej robić ze sobą tego, co sobie sam wymyśliłeś. Dopóki tamto nie zostanie załatwione, musisz zejść ponownie na planetę Ziemię. Nie możesz tak po prostu siedzieć jak na wakacjach i zabawiwszy się dostąpić przyjęcia do świata duchowego, podczas gdy twoja dusza obciążona jest grzechem, w tym przypadku skróceniem przeznaczenia innej duszy.” Tak więc, muszę wrócić i znów cię odnaleźć ... Mam tylko nadzieję, że nie spotkamy się w takiej samej sytuacji!
    Wstrząsająca to rzecz, że wracamy na Ziemię. „Mały skrawek przestrzeni, abyśmy nauczyli się nosić promienie miłości”. Jest to planeta wolnej woli — prawdopodobnie jedyna w swoim rodzaju. Aniołowie nie potrzebują wolnej woli. W naturze aniołów, tych cudownych istot, jest że czerpią oni radość ze służenia Bogu.
    W naszym odczuciu wolność jest nie na miejscu. „Weź to” — powiedział Bóg. „Weź co chcesz. Weź to i zapłać”. Oto co robimy. Każde z nas brnie poprzez wieki, poprzez wcielenia, aspirując po śmierci do wyższego świata.
    Po porzuceniu ciała podsumowujesz życiowe doświadczenie. Przemierzasz życie wstecz, jak na filmie — jest to pierwsza rzecz, jaka się dzieje [po śmierci]. „Dobry Boże, czy to ja to zrobiłem? Zgroza! Czy to tym było, kiedy myślałem, że byłem tak sprytny dobijając z tobą tego targu?” Z przerażeniem dostrzegam, że ten mrok znajduje się w moim sercu, że to ja uczyniłem tamtą rzecz innej ludzkiej istocie.
    Zanim będę mógł podjąć kontynuację tego długiego procesu [ewolucji duszy], muszę wrócić, aby cię znów odszukać. Jeśli zabiłem cię np. w 1420 r. w Paryżu, muszę ponownie odnaleźć cię teraz. Nasi aniołowie pomogą nam w tym fascynującym i nadzwyczajnym procesie ponownego zbliżenia się. Stworzą oni wtedy sytuację, w której — jeśli będę miał odwagę i siły natychmiastowego działania — uratuję cię przed utonięciem, na przykład, choć sam przy tym zginę. Tak więc, być może, że zrównoważyłem czyny z wczesnego Renesansu dzięki uratowaniu życia tobie i utopienie się samemu.
    Można sobie wyobrazić rozmaite sytuacje. Wszyscy przechodzimy przez ten niekończący się proces. Dokonuje się w nim ewolucja i rozwój jaźni, która staje się ciągle bardziej świadoma przejmując odpowiedzialność za nas i nasz los.
    Jest to względnie nowa wiedza. Nasz wiek jest wiekiem, w którym rzeczywiście następuje rozwój rozumienia świata duchowego, w którym zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy pracować w królestwie istot, że pozornie pusta przestrzeń przepełniona jest istotami — poczynając od wielkich duchów czasu, aż do aniołów, które są najbliższe człowiekowi. Musimy uchwycić to pojęcie świętości w królestwie istot wzniosłych mocy. Musimy też zdać sobie sprawę z tego, że mamy wolność. Przyznano nam na Ziemi jej skrawek, abyśmy mogli nauczyć się „nieść promienie miłości”.
    Jest to wiek, w którym możemy zrobić krok ku świadomej miłości. Możesz zacząć obserwować się, przyglądać się sobie. Spróbuj rozpoznać czyny i myśl, które były w sprzeczności z miłością. Jest to fascynujące zajęcie. Przyglądaj się przez cały dzień. Możesz stanąć, że tak powiem, obok siebie i przyglądać się jak postępujesz. Zauważasz na przykład, że straciłeś cierpliwość, przeklinasz itp. Zaczynamy wówczas dostrzegać, coraz wyraziściej, że ten twórczy proces rozwoju jaźni i duszy jest chyba wielką sztuką naszych czasów.
    Znamy pierwszą i absolutną rzecz — nie ma śmierci. Jest to ogromny krok naprzód. Tracimy ciało, lecz ciało z pewnością nie jest nieśmiertelne. To co w nim wyewoluowało — kropelka boskości — uparcie i twórczo dąży z powrotem do Ojca. Innymi słowy, jednostka realnie istniejąca, wiedząc, że nie ma śmierci, uczy się postępować tak, by znów wrócić do Boga. Nadejdzie czas, kiedy nie będziemy musieli wracać [na Ziemię], aby naprawiać nasze przeszłe postępki. W taki to sposób wszystko dzieje się przez wszystkie czasy. Wszystkie nasze stosunki są subtelnie wypracowywane i kształtowane.
    W miarę jak dochodzimy do końca tego wieku, uświadamiamy sobie że jest to bardzo ważne. Co się stanie w końcu wieku? Wielu ludzi ma odczucie omenu — nie koniecznie strachu, ale nadziei i wielkiego podniecenia. Jeśli już dojdziemy do tego, że śmierć nie istnieje, natychmiast wszyscy łączymy się w wielkiej twórczej eksploracji rozszerzającej się świadomości. Za tym naszym wielkim ruchem, który reprezentowany jest przez zgromadzenia takie jak to, kryje się budzenie istot ludzkich na ich nieśmiertelną naturę. Świat naładowany jest wspaniałością Boga. Zakończę recytacją wiersza Gerarda Mauleya Hopkinsa pt.  The Grandeur of God. [...]

— Sir George Trevelyan, Bt. M. A.

[Tłum.: KMB, styczeń 1995 r.]


File translated from TEX by TTH, version 3.12 on 17 Sep 2002.